Jednym z ciekawszych zwyczajów w Japonii jest jesienne oglądanie księżyca – Tsukimi. Wszyscy wiemy, że Japonia nazywana jest krajem kwitnącej wiśni. Kwitnienie wiśni przypada w okolicach marca i jest krótkim okresem, kiedy Japończycy i turyści wpadają w szał gapienia się na białoróżowe kwiaty. Dokładnie po drugiej stronie kalendarza, czyli w okolicach połowy września przypada okres oglądania księżyca. Kiedy nastanie pełnia, wszyscy patrzą w nocne niebo, by zobaczyć najpiękniejsze oblicze naszego satelity.
Jesienna pełnia księżyca
W tym roku, pełnia wypadła 13 września. Czyli teraz. Poszedłem więc do najlepszej świątyni jaką znam, czyli mojej ulubionej Sumiyoshi Taisha w Osace. Na stronie internetowej świątyni można znaleźć informacje o każdej większej świątynnej uroczystości. Nie inaczej było tym razem. Ale nie było najważniejszego dla mnie, czyli odpowiedzi, czy rytuał oglądania księżyca odbędzie się jeśli nie będzie widać księżyca?
Pogoda nie sprzyjała
Rano padało, po południu było pochmurno, ale wieczór dawał nadzieję, że gdzieś między chmurami będzie widać księżyc. Wskoczyłem na Jeepa i jazda do świątyni. Zaparkowałem na bezczelnego, tuż przed główną bramą. Wdrapałem się na jedną z kamiennych latarni i w towarzystwie starszej Japonki wyposażonej w dwa aparaty z wielkimi obiektywami, podziwiałem świątynne rytuały związane z oglądaniem jesiennego księżyca.
Kapłani, włócznie, wiersze i tańce na moście
Uroczystości rozpoczęło czytanie poezji przez kapłanów, którzy zgromadzili się na stromym czerwonym moście przy stoliku zastawionym tradycyjnymi tego dnia specjałami: tsukimi dango i owocami. Tsukimi dango to ryżowe kluski, które wyjątkowo z tej okazji nie są nabijane na patyk, a owoce to chyba były mandarynki, albo mikany. Stałem za daleko, więc pewności nie mam. Mikany to takie japońskie mandarynki, tylko zupełnie inne w smaku.
Wiersze Haiku były oczywiście o księżycu, a autorzy choć pochodzili z różnych epok, to łączyło ich pochodzenie. Wszyscy byli synami Osaki lub sąsiadujących z nią prefektur.
Haiku o oglądaniu księżyca
O ile niski męski głos kapłanów wyśpiewujących sylaby jedna po drugiej jest czymś co łatwo zignorować, kiedy się znudzi, to wysoki kobiecy głos wpadający w półtony, niestety jest nieignorowalny. Tak, Japonia jest chyba jedynym miejscem na Ziemi, gdzie można legalnie fałszować, a nawet czasami jest to wskazane. Tylko nie dla gaidzińskiego ucha, które znajduje się pół metra od głośnika. Wierzcie mi, że dziękowałem wszystkim bogom, że głośnik nie charczał, bo wtedy bym chyba eksplodował. Kocią muzykę z trudem, ale potrafię znieść. Za to totalnie nie toleruję pierdzących głośników.
Taniec Sumiyoshi
Jakże inne i przyjemne dla ucha i oka było pojawienie się chmary dziewcząt w wieku średnioszkolnym, które wykonały na moście i przed nim Sumiyoshi Odori, czyli tradycyjny taniec tych stron. Wyglądał jak wesołe podskoki smerfów przy akompaniamencie shintoistycznej muzyki. Oglądanie księżyca w takim anturażu to prawdziwa przyjemność.
Księżyc zadrwił z nas
Rytuał na cześć pełni księżyca powinien choć przez chwilę odbywać się w blasku księżyca. Mam rację?
Mam!
A jednak, nic na to nie wskazywało, aż do czasu kiedy zza sosnowych igieł przebiło się trochę srebrzystego światła. Ponieważ pojawiło się blisko latarni o kulistym kształcie, nie zauważyłem go od razu. Ja i moja sąsiadka, mniej więcej w tym samym momencie spojrzeliśmy na siebie, jak fotograf na fotografa i pokazaliśmy sobie księżyc. Już za chwilę, już za momencik miał wysunąć się zza drzew. To miało być oglądanie księżyca na 102. Będzie idealnie, dziewczyny tańczą, muzycy grają, a ja mam dobry kadr.
Myślałem, że bogowie są łaskawi, a jednak nie są. Księżyc zapewne wzszedł nad drzewa, ale my już nie mogliśmy go wtedy podziwiać, bo schował się za chmurą, która zasłoniła całe niebo i tak już zostało. Skąd ta chmura się wzięła? pojawiła się jak diabelski koc i zasłoniła to, co miało być tej nocy najważniejsze.
Taniec z włócznią
Zupełnie inny charakter niż dziewczęce pląsanie miał następny występ. Pojawił się chłopiec z włócznią. Przy akompaniamencie bębna i piszczałek, z pełną powagą podszedł do mostu i stanął przed nim, niczym strażnik galaktyki. Następny pojawił się tancerz w pomarańczowym kombinezonie, by odebrać broń od jej strażnika i wejść na most i tam, wykonać pełen dostojności i dramatyzmu taniec z włócznią.
Kiedy wojownik zszedł i wydawało się, że zakończył swój występ, pojawił się kolejny, tym razem zielony tancerz. Ten dla odmiany swoją włócznię niósł sam. A kiedy i jego solowy taniec się skończył, zatańczyli w duecie.
Rytuał tańca z włócznią na cześć jesiennej pełni księżyca pochodzi z okresu Heian, czyli może mieć nawet tysiąc lat. Szmat czasu. Zawsze, kiedy słyszę takie opowieści, zastanawiam się co nasi przodkowie robili tysiąc lat temu i jakie ich tradycje są przez nas kontynuowane, a ile z nich ustąpiło miejsca obcym zwyczajom, lub zostały zwyczajnie zaniechane.
Było ich czterech
Kiedy włócznicy zeszli z mostowej sceny, pojawiło się czterech mężczyzn, bez broni. Wykonywali swój synchroniczny taniec w zielonych strojach, przy tej samej muzyce i był to najdłuższy z dzisiejszych rytuałów. Niestety, bo kiedy zielonych zastąpili fioletowi, moja fotografująca towarzyszka zeskoczyła z latarni i zostawiając torbę z zapasowymi obiektywami ruszyła gdzieś… a ja wiedziałem, gdzie.
Czy powinienem pilnować jej rzeczy? A może ruszyć za nią. Tylko, czy to nie będzie plagiat? Dlaczego sam o tym nie pomyślałem? Przecież z równoległego mostu będzie teraz dobry widok. A nawet z nad samego stawu. Tyle miejsc, gdzie można było stanąć, a ja się ograniczyłem do jednego. Czuję się jak głupiec. Tym większy, że gdyby starsza pani nie poszła robić zdjęć gdzieindziej, sam bym na to nie wpadł.
Wieczór z Tsukimi zakończyłem po przeciwnej stronie mostu. Niestety, kiedy tam doszedłem aktorzy właśnie z niego schodzili, więc nawet jednej słabej fotki nie udało mi się tam zrobić. Jesienne oglądanie księżyca trochę mi nie wyszło. Ale, tylko trochę. I tak jestem zadowolony, choć mam ochotę walnąć głową w mur… Doświadczenie rzecz bezcenna. Następnym razem będę mądrzejszy i wszystko zrobię lepiej.
Na pocieszenie mogłem iść do burgerowni, serwującej z tej okazji specjalne buły z jajkiem, które ma przypominać księżyc w pełni. Tsukimi burger zamiast księżyca na niebie? O nie, dzięki McDonald’s, że o mnie pomyślałeś, ale nie tym razem.
Jeśli podobał Ci się ten post, skrobnij komentarz, a najlepiej zasubkskrybuj nasz blog. Zostaw swój adres email, a my powiadomimy Cię o kolejnych wpisach o tym: co, kiedy i dlaczego warto zobaczyć w Japonii.
Dzień dobry, dziękuję za interesującą relację z okazji Jesiennego oglądania Księżyca. A może – jeśli można zacytuje Pan jakieś haiku na tę okazję ? Fascynujące są japońskie haiku. Pozdrawiam.