„Jestem kotem. Imienia jeszcze nie mam.” To pierwsze słowa słynnej powieści Natsume Sosekiego. I nie jest to jedyne i na pewno nie ostatnie dzieło, którego bohaterem jest kot. Zapewne wszyscy, którzy odwiedzili Japonię zauważyli, że Japończycy mają słabość do kotów.
Jak myślicie, który z kotów bardziej kojarzy się z Japonią: maneki neko czy Hello Kitty? Zarówno jeden jak i drugi bezsprzecznie wpisał się w japoński krajobraz i przemysł komercyjny. O ile Hello Kitty znają wszyscy, o tyle maneki neko kojarzą niemal wszyscy, ale tylko garstka nie umieje nazwać. ”Imienia jeszcze nie mam.” tudzież ciężko je spamiętać.
Jestem maneku kotem…
Maneku to po japońsku zapraszać. Być może to już coś wyjaśnia. Przede wszystkim obecność kociaków przed wejściem do punktów usługowych. Najczęściej zwierzątko ma uniesioną lewą łapę i przytrzymuje lub ma zawieszony na szyi złoty medalik w kształcie ryō – dawnej japońskiej monety o wysokim nominale. Na plakietce najczęściej jest krótka inskrypcja co nasz kot zaprasza: klientów, pieniądze, szczęście, bezpieczeństwo czy adoratorów. Kolor kociaka ma również znaczenie. Najpopularniejsze są białe (czystość) lub białe w łatki i to te łaciate są uznawane za przynoszące najwięcej powodzenia i bogactwa. Złota figurka to zasobniejszy portfel, a czarna odstrasza demony i zaprasza dobre duchy, natomiast czerwony kot zapewnia zdrowie. Warto też wspomnieć, że czasami kot zamiast lewej ma podniesioną prawą łapkę i taki zaprasza przede wszystkim szczęście i dobrobyt.
Koty w Japonii
Pytaniem pozostaje dlaczego kot, nie bóbr albo tanuki? Ponad wszelką wątpliwość kot ma niekwestionowany urok. Do Japonii dotarły podobnie jak buddyzm, z Chin, około VI i stały się nieocenionymi sojusznikami w walce z gryzoniami dybjącymi na zapasy ziarna. Co więcej były kojarzone z boddhisatwą Kannon (ucieleśnienie Miłosierdzia i jeden z najpopularniejszych boddhisatów w Japonii, bardzo popularnych również swego czasu wśród japońskich chrześcijan). Być może na to połączenie wpływ miała uznawana za magiczną właściwość kotów to wyczuwania niebezpieczeństwa w postaci katastrof naturalnych. Jednakże jak wszystko w Japonii stosunek to kotów był ambiwalentny.
Kot nie jedno ma imię
Koty mogły zamienić w demona bakeneko lub nekomata. Może nawet straszniejszego i bardziej okrutnego niż lisy. Różne były przyczyny takiej przemiany od chęci zemsty za złe tratowanie, osiągnięcie odpowiedniej liczby lat po rozdwojenie ogona. Jak myślicie dlaczego japońskie koty zamiast długich ruchliwych ogonów mają jednie kikuty? No właśnie…
Natomiast legendy głoszące o kocim demonie wysyłanym w ramach wendety w celach skrytobójczych z pewnością miały wpływ na łączenie tych zwierząt z ninja. Podobno szpiedzy japońscy posługiwali się specjalnym zegarem opartym na kształcie kocich źrenic.
Jednym słowem łączono je z śmiercią, bo nie tylko mogły ją sprowadzić, ale przypisywano im także moc wskrzeszania umarłych. Zarówno w jednym jak i drugim przypadku demony nie obchodziły się ze swoimi ofiarami litościwie.
Kocie omiyage
Współcześnie koty w Japonii są postrzegane raczej przychylnie jako przynoszące szczęście. Jest nawet kilka wysp zamieszkanych bardziej przez koty niż ludzi, a i nie jedna świątynia zostałą poświęcona kotom. Dlatego bez obawy maneki neko może nadal pozostawać na szczycie listy najbardziej charakterystycznych omiyage z Japonii. Obecnie w sklepikach z pamiątkami możecie napotkać najróżniejsze wersje figurek, ale pamiętajcie by nigdy nie kupować kota z uniesionymi obiema łapkami! Japończycy wierzą, że zachłanność zawsze jest karana odwrotnością tego, co chcieliśmy sobie zapewnić.
Sylwia Kosik
Jeśli podobał Ci się ten post, skrobnij komentarz, a najlepiej zasubkskrybuj nasz blog. Zostaw swój adres email, a my powiadomimy Cię o kolejnych wpisach o tym: co, kiedy i dlaczego warto zobaczyć w Japonii.
Pięknie napisany post i bardzo ciekawy. Czekam na kolejne polecenia japońskiej literatury!