Jeśli w Twoich żyłach płynie wysokooktanowa benzyna, a słowo „Dino” przynosi Ci na myśl czerwoną piękność z kołami, a nie zielonego gada z łuskami, to mam dobrą wiadomość. W Osace jest miejsce, które z przyjemnością odwiedzisz. Muzeum Glion.
Muzeum starych samochodów znajduje się niedaleko Oceanarium Kaiyukan w Osace. Mieści się w starych magazynach i chyba nie ma lepszego miejsca, w którym mogłoby się znajdować. Klimacik czuć już od ulicy. Ale co ja piszę, to jest wstęp do wstępu tego, co nas czeka.
Mniej więcej tam, gdzie spodziewamy się wejścia do muzeum stoi kilka błyszczących w słońcu, obłych retro samochodów. Za nimi coś w rodzaju uliczki pomiędzy magazynami, tu i ówdzie kolejne auta. Mniej lub bardziej klasyczne. Nie ma ich dużo, ale warto te zakamarki zobaczyć. Część zabudowań już nie istnieje, zostały tylko ich fasady z czerwonej cegły, które kiedyś były magazynami portowymi. Dziś w miejscu dwóch starych magazynów są parkingi, choć wciąż ukryte za czerwonymi fasadami budynków z lat 20-tych poprzedniego wieku.
Muzeum właściwe znajduje się w czterech salach na końcu tej drogi.
Cały kompleks warto zobaczyć po zmroku lub w okolicach zachodu słońca, kiedy lakier na autach lśni w miękkim świetle nieba i okolicznych latarni. Bywa, że zapalane są pochodnie, a przed wizytą w muzeum warto sprawdzić kalendarz imprez na stronie internetowej. Często odbywają się tam wystawy, zloty i inne atrakcje, kiedy można podziwiać nie tylko muzealne eksponaty. Ale bywa, że muzeum jest zamykane z powody organizowania imprezy zamkniętej.
G-lion Muzeum ma dość nietypowe godziny otwarcia. Zamykane jest o 20:00, a ostatnie wejście jest pół godziny wcześniej. Natomiast otwierane jest różnie. Teoretycznie 10:00-11:00, ale warto sprawdzić, żeby się nie rozczarować. Dość często jest zamknięte z powodu wspomnianych już imprez, które się tam odbywają.
Wchodzimy do środka, chodźcie ze mną.
O rety, rety. Zamiast szczebioczącej bileterki o wyglądzie uczennicy lub poważnej mammy spełniającej swoją służbę społeczną wpuszczając turystów do muzeum, spotykamy tu mężczyznę. OK spodziewanie się, że bileterem zawsze jest kobieta i nigdy w moim wieku mogłoby być uznane za seksizm, ale to tylko przyzwyczajenie. A do takiego widoku jak tu, przyzwyczajony jestem w eleganckich hotelach. Dosłownie.
Bileter, a może raczej konsjerże stoi za czymś w rodzaju recepcji, jest w białej koszuli i kamizelce, wita nas uprzejmie i wpuszcza do środka. Bilet kosztuje 1000¥. Podobno, bo chyba nikt tu biletów nie kupuje, wszyscy odwiedzający korzystają z Osaka Amazing Pass.
W eleganckim wnętrzu o przytłumionym, ciepłym świetle, wypełnionym nastrojową muzyką stoją auta. Ale jakie…
Toyota GT2000. Co ja mówię? Trzy takie!
Ferrari Dino… – obłęd w trampkach (choć tu raczej na oponach)
Renault Alpine, to prawdziwe, błękitne, pachnące Alpejskimi drogami…
Mazda Cosmo z 1955r. z przełącznikami w kokpicie jak w samolocie Black Bird.
Nissan GTR i każdy możliwy jego poprzednik ze stajni Datsuna, a ponadto:
Mustangi, Corvetty, Porsche, Rolls-Roysy, klasyczne BMW i Mercedesy…
A wymieniłem tylko te nowsze, powojenne. Są tu jeszcze auta tak klasyczne, że nie poznaję ich bez podpisu, bo kiedy je produkowano benzynę kupowało się w aptece.
Wiele z tych perełek jest na chodzie, a pracownicy muzeum pilnują tylko by ich nie dotykać, za to nie mają nic przeciw fotografowaniu, o ile nie będą to fotografie komercyjne.
Co ciekawe, te cacuszka można kupić. Dlatego ekspozycja czasem ulega zmianie. Jakiś eksponat znajduje nowy garaż, a zastępuje go nowe (choć nie zawsze nowsze) dzieło motoryzacyjnej inżynierii.
Dla spragnionych więcej, jest tu kaplica ślubów, dwie restauracje i sala aut komisowych, które firma G-Lion wystawia na sprzedaż. Niby nic specjalnego, bo to auta zupełnie współczesne, ale z drugiej strony, jak często zwykły turysta ma szansę zobaczyć wnętrze Hummera H3, czy bywających w ofercie Lambo, lub Ferrari?
Wspomniałem na początku, że prawie nikt z odwiedzających nie kupuje biletów wstępu. A wszystko dlatego, że aby tu wejść bez dodatkowych opłat wystarcza karta Osaka Amazing Pass, którą wkrótce opiszę.
Tymczasem życzę Wam szerokości.
Janusz
Jeśli podobał Ci się ten post, skrobnij komentarz, a najlepiej zasubkskrybuj nasz blog. Zostaw swój adres email, a my powiadomimy Cię o kolejnych wpisach o tym: co, kiedy i dlaczego warto zobaczyć w Japonii.
1 thought on “Muzeum starych samochodów w Osace”