Świątynia japońskich ogrodów
Zwiedzanie Kioto to wspaniała przygoda. Ale zanim zaczniemy musimy dowiedzieć się co chcemy zwiedzać. W Kioto, mieście świątyń, chramów i jeszcze raz świątyń, każdy znajdzie miejsce, które może nazwać swoim ulubionym. Wystarczy tylko trochę poszukać. Ja szukałem kilka miesięcy. Ale znalazłem i dziś przedstawię je Wam. A miejscem tym jest jeden z 17-tu zabytków Kyoto wpisany na listę UNESCO – Tofukuji. Świątynia, w której frazy: japoński ogród, ogród mchów, ogród suchego krajobrazu, czy ogród zen, materializują się by cieszyć nasze zmysły.
Krótki wstęp
Nazwa świątyni nie ma nic wspólnego z tofu, ale może dzięki temu troszkę łatwiej ją zapamiętać. Powstała z połączenia nazw dwóch wielkich świątyń w Nara: Todaiji i Kofukuji. Chodzi o to, że jej fundator kanclerz Kujo Michie (Fujiwara) miał ambicję podnieść rangę swego imienia ponad słynne nazwisko. A jak to się robi? Na całym świecie przez tysiące lat był na to prosty sposób. Trzeba było ufundować świątynię. I tak też zrobił. Wybrał miejsce na zachodnim zboczu góry Enichi, najbardziej wysuniętego na południe szczytu pasma Higashiyama. Nakłonił słynnego mnicha Enni, przedstawiciela sekty Rinzai, odłamu buddyjskiej szkoły Zen, aby został opatem i jakoś to poszło. Budowa rozpoczęła się w 1236 roku i zajęła 19 lat. Sam Kujo Michie nie dożył jej konsekracji, która nastąpiła w 3 lata po jego śmierci.
Dojazd do Tofukuji
Dziś, aby dostać się do świątyni wystarczy przejechać jeden przystanek z głównego dworca w Kioto, pociągiem JR w kierunku Nara. Na tej samej stacji, tylko innym peronie zatrzymuje się linia prywatna Keihan. Ale ja mam lepszy pomysł. Zwiedzanie Kioto i tak nie obędzie się bez wizyty w Fushimi Inari. A stąd do Tofukuji idzie się spacerowym krokiem ok. 15 minut. To niewiele więcej niż ze stacji Tofukuji, z której idze się 10 minut. Tak, czy siak, jest po drodze.
Zwiedzanie świątyni
Brama Sanmon
Jednym z Japońskich Skarbów Narodowych jest dwupiętrowa, pięcionawowa, trzydrzwiowa brama. Specjalnie trochę skomplikowałem ten opis. Ale już wyjaśniam. Jest to najstarsza brama spośród bram w świątyniach Zen. Jest też jedną z największych. Dziś nie można przez nią przechodzić, bo jest ogrodzona. Ale jest idealnym przykładem bramy typu Sanmon, które stojąc przed wieloma buddyjskimi świątyniami, uwalniają gości świątynnych od jednej z ludzkich przywar: chciwości, nienawiści, lub głupoty. To, którego grzechu chcemy pozbyć się najszybciej, determinuje, przez którą nawę bramy przejdziemy. Pamiętajcie też, że pod żadnym pozorem nie należy stawać na progu. Próg pokonujemy podnosząc nogi wysoko. Zwiedzanie Kioto zmusza do częstego podnoszenia nóg wysoko, bo niektóre świątynie mają naprawdę wysokie i niewygodne progi.
Brama w świątyni Tofukuji pochodzi z 1425 roku i choć kilka razy była poddawana renowacji, to prawdziwy remont przeszła dopiero po prawie 640 latach od zbudowania.
Hondo
Główny pawilon świątynny, zrekonstruowany w 1890 roku, choć okazały, to jest dość skromny. Ale nie dajcie się zwieść. Do niego też należy podejść i zobaczyć za darmo to, co w mniejszych świątyniach widzi się za pieniądze. Na suficie namalowany jest Wielki Niebieski Smok. Obraz powstał zaledwie w 17 dni roku 1933 pod pędzlem słynnego malarza Insho Domoto.
4 ogrody zen
Malowane sufity, wielkie bramy itd. Zwiedzanie Kioto to niekończące się oglądanie świątyń, które w końcu zaczynają się mieszać. Wszystkie są fajne, ale do Tofukuji przyjeżdża się zwiedzać piękne japońskie ogrody. Wokół Hojo, kwatery opata znajdują się aż cztery i każdy jest inny. Aby je zobaczyć musimy zdjąć buty i uiścić opłatę w wysokości 400¥. Ogrody mchów zaprojektował architekt Mirei Shigemori w latach 30-tych XX wieku. Czyli dość niedawno. Ale to nie szkodzi, bo włożył w projekt sporo pracy i umieścił w nim masę nieoczywistych od razu symboli. Założył sobie, że ogrody będą w stylu Zen okresu Kamakura, czyli jak najbardziej pasujące do czasów, kiedy budowano świątynię. Ponadto, ponieważ są dość współczesne, ale w starym stylu, stanowią doskonały kontrapunkt do nowoczesnej sztuki.
Ogród wschodni
Ten maleńki ogród łatwo pominąć. I to nawet dobrze, bo polecam zostawić go sobie na koniec, a zwiedzanie zacząć od ogrodu południowego. Jednak bez względu na to, czy utrzymacie na wodzy swoją ciekawość, czy też od razu zerkniecie, oczom Waszym ukaże się kilka kamieni, na pierwszy rzut oka stojących bez sensu, a wyglądających mało naturalnie. I wszystko to jest prawdą. Kamienie bowiem były palami, na których stał jeden ze świątynnych pawilonów. Dziś stoją wśród grabionego co rano żwiru, a ich ułożenie jest tożsame z gwiazdozbiorem Wielkiej Niedźwiedzicy na niebie.
Ogród południowy
Największy z ogrodów, ogród suchego krajobrazu nieustanie się zmienia, choć od chwili założenie 80 lat temu jest taki sam. Codziennie rano, jak w każdym takim ogrodzie żwir jest grabiony na nowo. Ale dodatkowo w tym konkretnym wzór jest zmieniany w każdym miesiącu. A to znaczy, że ilekroć odwiedzimy to miejsce, będzie nieco inne. Kamienie ogrodu symbolizują mityczne wyspy Horaijima zamieszkane przez nieśmiertelnych, a żwir wokół nich jest symbolem ośmiu wzburzonych mórz Hokkai, które otaczają wyspy Eiju, Horai, Koryo i Hojo. Na zachodzie znajdują się pokryte mchem, łagodne góry, czyli kraina człowieka.
Ogród zachodni
To jeden z najdziwniejszych, bo tak prosty w formie, że trudno to pojąć rozumem człowieka non stop zalewanego informacjami. Łagodny styl mchu i przystrzyżonych krzewów azalii kontrastuje z kamiennymi płytami tworzącymi kratę. Jest to symboliczne przedstawienie starego, chińskiego sposobu podziału ziemi. Nic mniej, nic więcej.
Ogród północny
Zwrócony w stronę jesiennej doliny Sangyokukan ogród na pozór przypomina poprzedni. Z tą różnicą, że tutejsze kamienne płytki nie są aż tak regularnie położone i są mniejsze. Pochodzą z recyklingu, czyli z dawnej świątynnej drogi. Ich położenie na mchu jest zgodne z jednym z tradycyjnych wzorów na kimonach – ichimatsu. Pozornie pusty ogród dopełnia rosnący jakby za nim ostrokrzew z czerwonymi owocami.
Ukryty ogród Ryoginan
Poza terenem kwatery opata znajduje się ukryty ogród Ryoginan, dostępny dla zwiedzających tylko przez trzy dni w roku 13-15 marca. Ten tajemniczy ogród przedstawia za pomocą czarnych skał i czarnego żwiru smoka, lecącego nad morzem, czyli białym żwirem. Nie widziałem go jeszcze, dlatego zdjęcia nie będzie przynajmniej do marca przyszłego roku. Dla ciekawskich podaję link https://commons.wikimedia.org/wiki/File:Shigemori-Ryoginan.jpg
Wąwóz Klonów palmowych
Wszystkie te ogrody są piękne, ale to i tak niewiele przy tym, co zobaczymy, kiedy znów wyskoczymy z 400¥. Tym razem zwiedzanie odbędziemy w butach, a zaczniemy od przechadzki po drewnianym moście Tsutenkyo. Nie należy się za nadto śpieszyć i podziwiać dostojne klony palmowe, rosnące w jesiennej dolinie. Wiosną i latem są pięknie zielone, ale dopiero jesienią, kiedy się zaczerwienią, możemy podziwiać prawdziwe piękno Momiji. Pod opadającymi czerwonymi listkami zieleni się kilka gatunków mchów, które pięknie zdobią przestrzeń pomiędzy wyeksponowanymi korzeniami drzew. Obłęd w trampkach. Dla tego widoku warto tu przyjść i zostać. Ale to nie koniec. I wcale nie mam na myśli tego, że za chwilę zejdziemy z mostu i przejdziemy się wśród klonów, zejdziemy na dół nad strumień płynący przez ogród i takie tam.
Mauzoleum opata
Za mostem po prawej stronie, ogrodów ciąg dalszy. Nim dojdziemy do hali Kaisando, w której znajduje się posąg i mauzoleum pierwszego opata Tofukuji, miniemy jeszcze dwa ogrody. Pierwszy zaprojektowany w XV wieku przez słynnego malarza krajobrazów Sesshu. Przedstawia krajobraz górski Tsukiyama, wraz z suchym wodospadem, stawem i wyspą żółwi, a w tle góry ze skał i Azalii. Staw porastają lilie wodne, a w niezbyt gorące dni pięknemu widokowi towarzyszy donośne rechotanie żab. Po przeciwnej stronie znajdziemy jeszcze Fumo-in ogród zaprojektowany w XVIIw, na początku okresu Edo. Znów będzie w nim mnóstwo żwiru. Za pierwszym razem tutaj, nawet nie zauważyłem, że jest coś poza żwirem zagrabionym w idealne kwadraty. Tym dodatkowym elementem jest wyspa mchów i kamieni. No bo czegóż by innego? Jeden z kamieni jest alegorią żurawia, a drugi żółwia, dwa zwierzęta symbolizujące długowieczność.
Janusz, dlaczego tu nie ma ludzi?
Zadziwiające, że jak do tej pory, takie pytanie zadali chyba wszyscy moi klienci, których do Tofukuji zaprowadziłem. Ale jak mam na to pytanie odpowiadać? Zwiedzanie Kioto zazwyczaj wiąże się z przeciskaniem w tłumie. A tu nie. Mogę buńczucznie powiedzieć, że nie ma tu ludzi, bo to głąby i ignoranci, albo turyści z kiepskim rozeznaniem. Ale to byłoby niegrzeczne i niesprawiedliwe. Mogę więc skromniej, że w Kioto jest 2000 świątyń, nie wszyscy dadzą radę zobaczyć wszystkie. Mogę też, z zawodowej nieskromności powiedzieć, że nie każdy wynajmuje przewodnika, który zna to miejsce i dlatego tak mało tu ludzi. A przecież wcale nie jest tak mało, jest ich po prostu mniej.
Najwięcej osób odwiedza to miejsce jesienią, kiedy czerwienią się klony. Jesień jest chyba najlepszym czasiem na zwiedzanie Kioto. A poza tym okresem Tofukuji ciężko jest promować, bo świątynia jest dość zwyczajna, jeśli nie liczyć ogrodów. Te natomiast najgorzej wyglądają latem, kiedy słońce wypala zieleń z mchów i stają się żółto-brązowe. Do Tofukuji przychodzi się właśnie dla niech, a nie każdy potrafi je docenić. Nie każdy zrozumie, nie każdy w ogóle zwróci na nie uwagę, czytając o nieskończonej ilości atrakcji Kyoto. Zdjęcia trochę pomagają, ale najbardziej pomocne jest, gdy ktoś powie: Hej, chodźmy do Tofukuji, to rzut kamieniem od Fushimi Inari. Jeśli nie pójdziesz, to nic się nie stanie, ale nie szukaj później tej nazwy na Instagramie, bo będziesz żałować.
Jeśli podobał Ci się ten post, skrobnij komentarz, a najlepiej zasubkskrybuj nasz blog. Zostaw swój adres email, a my powiadomimy Cię o kolejnych wpisach o tym: co, kiedy i dlaczego warto zobaczyć w Japonii.
Ta świątynia trafiła na moją listę życzeń po którymś z Twoich poprzednich wpisów, ale teraz została przeniesiona na listę must-see 🙂 Ile mniej więcej czasu zajmuje zobaczenie całości?
To oczywiście sprawa bardzo indywidualna. Kiedy oprowadzam po Tofukuji, zwiedzanie zajmuje od 30 do 60 minut. W zależności od ilości robionych zdjęć i czasu jaki poświęcimy na kontemplację każdego ogrodu. Kiedy jestem tam prywatnie, to wychodzi mi 1-2h. Oczywiście jak nie wiesz gdzie iść i co oglądać, to wszystko potrwa dłużej.
Dziękuję za bardzo ciekawy reportaż – opisanie terenu Świątyni Tofukuji i ogrodów Zen, za przepiękne zdjęcia dzięki którym zabrał Pan nas ze sobą na wspólne zwiedzanie.
Szkoda, że zabrakło zdjęcia tej dwupiętrowej, pięcionawowej, trzydrzwiowej Bramy Świątyni Tofukuji . Zastanawiam się , którą bramę wybrałabym do przejścia by pozbyć się swych niedoskonałości i wad…
Mam też pytanie – czy posiada Pan wiedzę , skąd pochodzi ten piękny biały i czarny żwir, służący do układania wzorów… czy oprócz fal morskich symbolizuje coś jeszcze? Zastanawiam się nad tym zawsze obserwując ceramikę ozdobioną takimi wzorami fal. Dowiedziałam się też, że są one symbolem ( jak u nas herbem) starożytnych rodów .
Pozdrawiam. Barbara Li
Pani Barbaro, specjalnie dla Pani zamieściłem zdjęcie bramy. Było robione w deszczu i telefonem, więc jest fatalne. Ale jest. Poprawię przy najbliższej okazji.
Co do żwirów, to sprawa jest bardziej skomplikowana. W każdym ogrodzie żwir może symbolizować coś innego, co założy sobie projektant. A ich pochodzenie jest bardzo różne. W świątyni Shitennoji w Osace jest to mieszanina żwirów sprzed 88 świątyń szlaku pielgrzymkowego na wyspie Shikoku, w Nanzenji w Kioto żwir pochodzi z Shirahama, plaży odległej o 200 km. Ale w większości przypadków jego pochodzenie nie jest tak romantyczne.
Natomiast jeśli mówi Pani o wzorze fali Sekaiha, częstym w ceramice i na kimonach, to wiem, że ma pochodzenie Perskie. O innych wzorach fali niestety wiedzy mam wiedzy (jeszcze).