Gdybym stanął przed wyborem tylko jednej świątyni w Japonii, którą mógłbym pokazać turystom, to bez wahania wybrałbym Daishoin na wyspie Miyajima w Hiroshimie. Jestem tego tak pewny, że nawet raz się o to założyłem. A było to tak:
Rodzina którą oprowadzałem po zachodniej części Japonii, spędziła pod cesarskim niebem niemal 3 tygodnie i widzieli już wszystko. Hiroshima była ostatnim miastem jakie zwiedzali. Nadal byli ciekawi opowieści o samurajach, mnichach, gejszach i smokach, ale robiło to na nich coraz mniejsze wrażenie.
Zakład o dużą stawkę
Przedostatniego dnia zwiedzania zapowiedziałem, że zanim wjedziemy na górę Misen na Miyajimie, wejdziemy do jeszcze jednej świątyni. Do Daishoin.
– Musimy? Wszystkie świątynie są takie same, odpuśćmy sobie! – To Klienci.
– Nie musimy, ale chcecie tam iść, choć jeszcze tego nie wiecie. – To ja.
– Dlaczego?
– Bo jeśli miałbym wybrać jedną świątynię w Japonii, którą trzeba zobaczyć, to była by to właśnie ta.
– Wierzę, ale…
Musiałem szybko przerwać, bo choć byłem pewny swego, to Klient mógł wykorzystać jakiś niezbijany argument, a wtedy czułbym, że nie dałem z siebie wszystkiego.
– Jeśli Wam się nie spodoba, to stawiam dziś obiad dla wszystkich, okonomiyaki z ostrygami.
– Niech będzie. W takim razie jeśli nam się spodoba, to w Kobe postawimy Ci wołowinę.
Jak widać stawka była wysoka. Choć wołowina z Kobe i tak wyjdzie drożej niż okonomiyaki dla 5 osób, to zakład był w miarę uczciwy. Nie z każdym bym się założył, ale z nimi mogłem. Po tygodniu zwiedzania znaliśmy się już na tyle, że mogliśmy sobie ufać. Ponad to, wiedziałem, że ta konkretna rodzina faktycznie jest zainteresowana tym co zwiedza, a nie tylko zalicza kolejne kropki na mapie.
Ruszyliśmy więc w magiczną krainę nazywaną świątynią Daishoin.
Krótki wstęp
Świątynię Daishoin 大聖院 założył w 806 roku naszej ery słynny mnich Kukai, ten sam, któremu zawdzięczamy Koyasan, propagowanie w Japonii męskiej miłości i założenie buddyjskiej sekty prawdziwego słowa Shingon. A więc Daishoin jest ona o prawie dekadę starszą świątynią niż klasztory na świętej górze Koya. Zaliczana jest jako czternasta spośród 33- świątyń szlaku Chūgoku Kannon, poświęconym bogini miłosierdzia.
W XIII wieku nauki w świątyni pobierał cesarz Toba, a w XVI wieku generał Toyotomi Hideyoshi (m.in. budowniczy zamku Osaka) organizował tu ceremonię herbacianą i modlił się o zdrowie żony, oraz powodzenie inwazji na Koreę.
Gdzie ukryta jest świątynia Daishoin?
Chyba każdy turysta, który trafi do Hiroshimy, odwiedza też magiczną i świętą wyspę Miyajima. Na niej, największą atrakcją jest słynna O-Tori, zaliczana do trzech najpiękniejszych widoków Japonii wielka „pływająca” brama świątyni Itsukushima jinja.
Kiedy wychodzimy ze świątyni Itsukushima, na wprost widzimy skarbiec świątynny, a po lewej ścieżkę. Idąc nią ok 5-7 minut trafimy w miejsce, gdzie zaczyna się przygoda.
Daishoin
Brama
Niby nic specjalnego. Aby wejść do świątyni musimy przejść przez drewnianą bramę Niomon, strzeżoną przez strażników Nio. Skoro już tu docierasz, to mniej więcej wiesz co i jak, a jednak ta brama jest jakoś dziwnie piękna. Może dlatego, że stosunkowo mała, surowa, niepomalowana i w pięknym otoczeniu gęstej roślinności?
Schody
Schody to miejsce, gdzie zabawiłem się ze swoimi gośćmi. Największym wyzwaniem jest tak poprowadzić grupę, by do ostatniej chwili nie spoglądali w lewo. Niech patrzą na niekończące się schody, środkiem których poprowadzona jest poręcz i setki wałków z buddyjskimi sutrami. Niech myślą, że czeka ich mozolna wspinaczka, zadyszka i kręcenie wałkami. Ale nic z tego. Kręcenie wałkami ich ominie.
Statuetki Rakan
Skręcamy w lewo, im więcej zieleni, tym mocniejszy efekt, więc zimą mogłoby się nie udać. To, co w Daishoin wydaje się być najciekawsze na tym etapie zwiedzania, jest ukryte za gałęziami. Ścieżka przy której znajduje się 500 rozpraszających uwagę od wspinaczki i zadyszki figur oświeconych.
To uczniowie buddy, którzy już nie wrócą na ziemię pod kolejną postacią, oni już zakończyli swoją drogę. Rakan, nie należy mylić z posągami Jizo, choć też są ubrani w czapeczki. Poprzez analogię można ich porównać do chrześcijańskich świętych.
Każda z figur ma inną twarz i nieco inną posturę. Nie brakuje też figurek o dość humorystycznym wyglądzie.
Przypuszczam, że gdzieś w okolicach świątynnego dzwonu, czyli na końcu ścieżki z posążkami, mój zakład był wygrany. Ale to był dopiero początek zwiedzania Daishoin.
Pawilon mandali
Przed wejściem do pawilonu, w którym z okazji 1200 lecia świątyni, tybetańscy mnisi usypali piaskową mandalę, należy zdjąć buty. Podczas tej czynności możecie zauważyć coś, czego w buddyjskiej świątyni raczej się nie spodziewacie. To figura Michała Archanioła, strącającego Lucyfera do piekła.
Pochodzi ona z Mont Saint-Michel z Francji, które jest miastem partnerskim Hatsukaichi, czyli miasteczka, które administruje wyspą Miyajima.
Wewnątrz pawilonu znajdziemy mandalę i jej wykładzinową kopię. Pawilon cieszy oczy pięknym sufitem, buddyjskimi akcesoriami i ślicznym widokiem na zewnątrz. Niech Was nie zaskoczy odlew czapli w locie wykonany z błyszczącej stali nierdzewnej, ani wielki kryształ górski wielkości ludzkiej głowy. Z takiego właśnie minerału wykonuje się szkliste i niemal żywe oczy buddyjskich posągów.
Ale najciekawsze znajduje się pod pawilonem. Kiedy zejdziemy po schodach, nie zobaczymy nic. Okryje nas ciemność tak głęboka, że można stracić orientację. Na szczęście przejście jest wąskie, więc łatwo trzymać się ściany. Kiedy będziecie kroczyć korytarzem w całkowitej ciemności Wasza dusza zostanie oczyszczona z grzechu nadmiernej pewności siebie. Pomoże w tym 37 figur bogini miłosierdzia, które dostrzeżecie w ciemności.
Gdyby świątynia Daishoin skończyła się w tym miejscu, nikt nie miałby jej za złe niedostatku wrażeń. Ale my nadal nie zaczęliśmy zwiedzać na poważnie. Największa atrakcja turystyczna Japonii nie jest nią tylko dlatego, że ja tak powiedziałem.
Zużyte noże
Na terenie świątyni Daishoin znajduje się kamień pod który można zostawić swoje zużyte noże. Nożom, których czas już minął poświęcona jest specjalna kapliczka w której można oddać im cześć za wieloletnią posługę.
Tengu, Jizo i leżący Budda
Przechadzając się wgłąb świątyni spotkamy wielkie postacie górskich strażników Tengu, podobne do tych z Kamakury. Zobaczymy siedem posągów Jizo, opiekunów podróżujących i zmarłych dzieci, zobaczymy złoty posąg buddy, taki sam jak na malowidłach przedstawiających jego śmierć we śnie. Dziesiątki małych figurek Rakan ukrytych wśród mchu. Każdy krok będzie niósł ze sobą odkrycie czegoś nowego. Jeśli wejdziecie do wysokiego pawilonu, pamiętajcie, że tam nie należy fotografować modlących się ludzi. Zresztą nie ważne, bo zdobienia pawilonu potrafią magnetycznie przyciągać, a ich podziwianie zabiera zdecydowanie więcej czasu niż powinno.
Nadmiar wrażeń nieco przytępia zmysły. Pamiętam jak za pierwszym razem w Daishoin uznałem, że już jestem zmęczony tym ciągłym odkrywaniem, tymi ciągłymi zaskoczeniami i nowościami. Aparat już mi się przegrzewał od ciągłego pstrykania, mimo że deszcz zacinał niemiłosiernie i powinienem go schować.
Jaskinia
Z takim przytępionym umysłem podążałem za trochę bardziej ogarniętą Sylwią, aż zszedłem na dół i zobaczyłem jaskinię, z której wydobywał się dziwnie ciepły blask i zapach dymu z trociczek.
W jaskini znajduje się 88 kapliczek symbolizujących 88 świątyń słynnego szlaku pielgrzymkowego na wyspie Shikoku. Żwir wysypany na ścieżce, jest mieszaniną żwirów sprzed tych świątyń. Mówi się, że jeśli gorliwie przejdzie się ściekę usypaną żwirem, to tak, jakby w kilka minut przejść całą pielgrzymkę wokół najmniejszej z czterech głównych wysp Japonii. Dla turystów jest trochę wygodniejsza ścieżka wyłożona kamiennymi płytami.
Pawilon siedmiu bogów szczęścia
W niewielkim oktagonalnym pawilonie na maleńkim stawie znajdują się figury siedmiu bogów szczęścia. Można tu kupić Emę, wotywną tabliczkę z wizerunkiem każdego ze szczęśliwych bóstw. Do dzbanka na drugim brzegu stawu, można spróbować wrzucić monetę. Staw jest zakryty szpetną siatką, żeby monety nie wpadały do wody. Karpie, które tam pływają lubią błyskotki i dawniej chętnie pożerały monety, co nie służyło ich zdrowiu. Szpetotę siatki można więc wybaczyć, bo służy dobrym celom.
Pawilon Fudo Myoo
W jednym z pawilonów znajduje się posąg Fudo Myoo. W buddyzmie Shingon wielką czcią otacza się właśnie tego strażnika buddyzmu i ludzkich postanowień, oraz Jizo, o którym już była mowa i założyciela szkoły Shingon, mnicha Kukaia, zwanego pośmiertnie Kobo Daichi. Choć on podobno wcale nie umarł, tylko nadal medytuje na górze Koya.
W pawilonie Fudo Myoo znajdują się setki równiutko poukładanych wotywnych figurek postaci z mieczem i sznurem w dłoniach, oraz ogniem za plecami.
Różaniec i jednogroszówka
Na samym końcu znajduje się główny pawilon świątynny. Obchodząc go wokół będziemy mijać kolejne setki maleńkich figurek wotywnych. Niektórym z nich wręczane są rożne atrybuty, czapeczki, kwiaty, monety. Wśród tych monet wcale nie rzadko można znaleźć monety z orłem na rewersie.
Przed głównym ołtarzem znajduje się niezwykle okazały buddyjski różaniec. Jeśli postoicie tu chwilkę, to zapewne zobaczycie jak się go używa. Tymczasem polecam podziwiać widok na port i wybrzeże wyspy Miyajima.
Pamiątki
Czasem na środku świątynnego placu stoi kramik. Można tam zakupić drzeworyty ukiyoe, zwoje emakimono, rzeźbione w drewnie figurki itd. Zdradzę Wam, że sprzedawca jest tym wyjątkowym Japończykiem, któremu nie przeszkadza nieznajomość języków, lubi się targować, a jak Was polubi (czyt. dużo kupicie), to dorzuci coś w gratisie.
Góra Misen
Ze świątyni Daishoin możecie udać się w górską wycieczkę wzdłuż strumienia, na szczyt góry Misen. Po drodze miniecie jeszcze kilka pawilonów świątynnych.
Alternatywą do wspinaczki o własnych siłach jest wjazd na górę kolejką linową, co jest znacznie droższe, ale szybsze. Tak, czy inaczej, jeśli pogoda jest dobra, to warto znaleźć się na szczycie, skąd widać japońskie morze wewnętrzne upstrzone setkami małych i maleńkich wysepek.
P.S.
Wołowina w Kobe była pyszna, a okonomiyaki z ostrygami z tutejszej zatoki i tak zjedliśmy. Ale nie ja za nie płaciłem.
Jeśli podobał Ci się ten post, skrobnij komentarz, a najlepiej zasubkskrybuj nasz blog. Zostaw swój adres email, a my powiadomimy Cię o kolejnych wpisach o tym: co, kiedy i dlaczego warto zobaczyć w Japonii.