Był rok 211 naszej ery, kiedy cesarzowa Jingu wybudowała w okolicach miasta Naniwa świątynię poświęconą trzem morskim bóstwom. Osiemnaście wieków później miasto Naniwa nazywa się Osaka, a my, zamieszkaliśmy w odległości 15 minut jazdy na rowerze od tej najsłynniejszej shintoistycznej świątyni w mieście.
Cesarzowa Jingu
W roku królika, miesiącu królika i w dniu królika (czyli nie wiadomo kiedy) łono matki opuściła Jingu. Późniejsza szamanka, żona cesarza Chuai, cesarzowa regentka, pogromczyni potwora, zdobywczyni Korei, matka boga wojny i opiekuna narodu, babcia najbardziej kochanego cesarza w historii Japonii, któremu zbudowano największy na świecie grobowiec.
Z takim CV można bez kompleksów aplikować na stanowisko szefa wszystkich szefów, a nawet bóstwa. Tak też się stało, wkrótce po śmierci została wcielona do japońskiego panteonu i dołączyła do bogów, którym wybudowała świątynię. Ale po kolei…
Bunt, przepowiednia, potwór i podbój Korei
Bunt
Cesarz Chuai rządził ledwie 9 lat. To mało nawet jak znacznie późniejsze czasy, a przecież okres o którym dziś piszę, obfitował w cesarzy rządzących po lat wieledziesiąt i sto. Chuai podobno był dość dynamicznym cesarzem. Szybko wprowadzał administracyjne reformy, kontrolował stolicę, nawet zapuszczał się w odległe prowincje aby ich doglądać. Kiedy na wyspie Kyushu wybuch kolejny bunt, wieści o tym zastały go podczas objazdu po półwyspie Kii. Nie czekał ani chwili, zapakował się na statki i ruszył tłumić zamieszki, a żonie wysłał wiadomość, by zebrała więcej wojska i ruszyła za nim.
Przepowiednia
Kiedy Jingu dołączyła do męża, podczas narady wojennej wprowadziła się w trans, czego efektem była przepowiednia wielkich bogactw i udanego podboju, ale nie tu i nie teraz. Bóstwa obiecały, że wizja spełni się w kraju za morzem, ale tłumienie buntu na Kyushu trzeba sobie odpuścić.
Zapytane o imię bóstwo przedstawiło się jako Amaterasu, czyli najważniej bogini japońskiego panteonu, od której wywodzi się ród cesarski.
Chuai był sceptyczny, więc podczas kolejnej wizji bogowie, którzy pojawili się w większej liczbie. Poza boginią słońca pojawili się też patroni prądów morskich, podróżników i pielgrzymów. Wiadomość od bogów brzmiała mniej więcej tak:
„Nie chcesz sławy i bogactwa, to nie dostaniesz niczego! Buntu nie opanujesz, a kraj za morzem posiądzie dopiero Twój syn”.
Cesarz niechętnie się zmienił swoje plany, ale w głębi serca nadal planował pacyfikację Kyushu. Bogowie widząc to, skrócili jego pobyt na Ziemi, żeby już więcej nie kombinował i nie mieszał im w planach.
Wróżby
Śmierć cesarza trzymano w tajemnicy. Pochowano go w tymczasowym grobie. Jingu była już przy nadzieji, więc mogła spodziewać się, że utrzyma władzę dla swojego nienarodzonego potomka. Upewniwszy się, że bogowie jej sprzyjają postanowiła wypełnić przepowiednię podboju.
Wysłała rybaków w poszukiwaniu zamorskich krain. Wkrótce jeden z nich powrócił z wieściami, że widział odległy, nieznany ląd, którego opis zgadza się z opisem z wizji. Czas mijał nieubłaganie. Szkutnicy budowali okręty, wojsko się zbroiło, rolnicy zbierali zapasy…
Tymczasem wdowa Jingu postanowiła się upewnić, że jej planowana wyprawa na zachód nadal jest patronowana przez bogów. Kiedy odpoczywała nad rzeką zgięła igłę, nabiła nań ziarko ryżu, przywiązała całość do nitki wyciągniętej ze swojej szaty i rzuciła do wody. Wymówiła zaklęcie według którego, jeśli szybko złapie rybę, to będzie znak, że bogowie nadal jej sprzyjają. Ledwie zdążyła wypowiedzieć te słowa, a już miała na haczyku pstrąga. Od tej chwili rzekę nazywa się Ogawa, bo jest pełna ryb.
Podobnych wróżb odprawiła jeszcze kilka nim zebrało się wojsko, a statki zostały zbudowane.
Potwór i opóźnienie porodu
Ponieważ zbliżał się dzień rozwiązania, a armia i statki były już gotowe, Jingu podwiązała pod łonem kamień wypowiadając kolejne zaklęcie, żeby urodzić dopiero na japońskiej ziemi w dniu powrotu z wyprawy. Nie chciała bowiem, by ciąża wpłynęła na losy jej przedsięwzięcia.
Po drodze do Korei cesarzowa zabiła potwora Kumawashi, który gnębił ludność Kyushu, a kiedy tego dokonała zbuntowany dotąd lud obdarzył ją czcią i poparciem. Tak zakończyły się zamieszki, od którego wszystko się zaczęło.
Korea
Morskie prądy i boskie wiatry sprzyjały wyprawie, a kiedy król Shiragi zobaczył potęgę najeźdźców poddał się bez walki, zapłacił trybut i zobowiązał się dwa razy w roku opłacać daninę na rzecz Jingu. Jednym z jego najcenniejszych darów były konie, które od tej pory regularnie wysyłał do Japonii. Tak oto odbyła się jedyna w historii zakończona pełnym sukcesem inwazja japońska na Koreę. Była to też jedyna wojna w jaką zaplątany był nienarodzony jeszcze syn cesarzowej. I byłoby to zupełnie nieistotne, gdyby nie drobny szczegół. Ów syn, przyszły cesarz Ojin za kilka wieków zostanie nazwany Hachimanem – i będzie czczony jako japoński bóg wojny.
Trzech bogów morskich prądów
Kiedy Jingu wróciła na ojczyste ziemie, urodziła syna. Po połogu i krótkim pobycie na wyspie Kyushu, wsiadła na statek, by cała armada mogła wrócić do stolicy. Nagle w okolicach wyspy Shikoku wiatr ustał, a 80 statków pełnych skarbów zatrzymało się. Jingu znów wprowadziła się w trans, a wtedy bogowie przedstawiający się imionami Uwatsutsunoo, Nakatsutsunoo i Sokotsutsunoo, którzy wcześniej obiecywali pomoc w inwazji, teraz chcieli potwierdzenia, że zostanie im zbudowana odpowiednia świątynia. Ich imiona sugerują, że są odpowiedzialni za morskie prądy (wiry) i to właśnie dzięki ich interwencji wyprawa na Koreę tak szybko się powiodła.
Sumiyoshi Taisha
W 211 roku na południe on miasta Naniwa, wzniesiono chram poświęcony trzem bóstwom morskich prądów. Kiedyś świątynia znajdowała się nad morzem, w pobliżu białych plaż i sosnowych zagajników. Ten sielski widok możemy zobaczyć namalowany na świątynnych pamiątkach. Dziś po setkach lat osuszania pobliskich terenów do morza jest dość daleko, a miasto wchłonęło świątynię i otoczyło swym betonowym ogromem.
W samej świątyni nie ma jednego głównego pawilonu Honden, w każdej innej. Są ich aż cztery, a wszystkie tak samo ważne. Trzy poświęcone są bogom morza i stoją w rzędzie. Identyczne pawilony zbudowano w sposób, który od tego czasu nazywa się stylem Sumiyoshi. Każdy z nich składa się z części dla ludzi i części dla bóstwa. Część ludzka stoi dłuższym bokiem do frontu, jest z niemalowanego drewna. Część boska łączy się z ludzką krótszym bokiem, otoczona jest płotkiem i całość pomalowana jest na kolor cynobru, który chroni przed złymi mocami, tak jak słońce chroni przed ciemnością.
Dachy są kryte trzciną, a na ich zwieńczeniu znajdują się dwie skrzyżowane belki. Wykończenie tych belek wskazuje, czy bóstwo czczone w chramie jest bóstwem męskim (belki ścięte pionowo), czy żeńskim (belki ścięte poziomo).
Jak wcześniej wspomniałem Jingu po swojej śmierci została ubóstwiona, dlatego w świątyni stoi jeszcze czwarty pawilon, poświęcony właśnie jej. Przed budynkiem znajduje się biała figura królika 😉
Królikiem jest też ozdobiona temizuya, czyli miejsce gdzie dokonuje się oczyszczenia przed wejściem na teren świątyni.
Taikobashi
Jednym z najbardziej rozpoznawalnych elementów świątyni Sumiyoshi jest czerwony półokrągły most. Bardzo podobny, choć nieco mniejszy most znajduje się w chramie Itsukushima Jinja na wyspie Miyajima i w jeszcze paru mniej turystycznych miejscach.
Poza tym, że podczas podziwiania księżyca Taikobashi służy jako scena dla kapłanów-tancerzy, a w dzień powszedni pięknie pozuje do zdjęć, pełni jeszcze jedną bardzo ważną rolę, w pewnym sensie sakralną. Bogowie morza są opiekunami podróżnych, pielgrzymów, dyplomatów, handlarzy i marynarzy i przewodników ?. Jeśli ktoś przychodzi do nich z prośbą, musi ponieść ofiarę. Aby mieć szansę na posłuch trzeba przejść po tym moście. A ponieważ jest bardzo stromy, to przejście przezeń wymaga odrobiny wysiłku.
Żwir który chrzęści pod stopami ma za zadanie pomóc wiernym w odseparowaniu się od świata zewnętrznego, który powinien zostać przed wejściem. Jego monotonny dźwięk miesza się z naszymi myślami. Po krótkim czasie przestajemy zwracać uwagę na ten szum, a razem z nim przestajemy zwracać uwagę na zbędne w tym miejscu troski.
Święta w Sumiyoshi Taisha
Kiedy będziecie w Osace, to koniecznie sprawdźcie, czy w Sumiyoshi Taisha odbywają się jakieś uroczystości. Najlepiej zrobić to na oficjalnej stronie świątyni.
Sanktuarium Sumiyoshi już od ponad tysiąca lat jest jedną z najważniejszych shintoistycznych świątyń. Kiedy w kraju działo się coś ważnego, cesarze wysyłali wieści o tym do kilku najznamienitszych chramów. Jednym z nich jest właśnie Sumiyoshi Taisha.
Dlatego odbywają się tu liczne i ważne święta, takie jak oczyszczenie przed końcem roku, powitanie nowego, inauguracja turnieju sumo w Osace, procesja z okazji intronizacji nowego cesarza, rytuał z okazji rozpoczęcia sadzenia ryżu, podziwianie pierwszej jesiennej pełni księżyca, itd.
Sumiyoshi Taisha nigdy nie będzie na liście must see popularnych drukowanych przewodników. Jest w Osace, czyli niezbyt popularnym mieście wśród turystów z zachodu. Na dodatek nie znajduje się w centrum miasta i nie da się tam dojechać metrem. Tzn, da się, ale trzeba później przejść spory kawałek, zdecydowanie lepiej przyjechać tu pociągiem lini Nankai, a to linia prywatna, więc nie działa na JR Pass. Stacje linii Nankai są po obu stronach świątyni, ale wygodniej zajechać od frontu. Dla wielbicieli lokalnych wrażeń polecam tramwaj odjeżdżający spod Abeno Harukas.
Z tych samych powodów bardzo rzadko przychodzimy tu na zwiedzanie z klientami. Ale na szczęście trafiają się koneserzy, zapaleńcy i miłośnicy historii, albo stali bywalcy Japonii, dla których trzymamy Sumiyoshi Taisha jako naszego asa w rękawie. A co Wy powiecie? Chcielibyście zobaczyć to miejsce? A może byliście i chcecie wrócić?
cdn…