Senjokaku, to świątynia shintoistyczna, w której czczony jest Toyotomi Hideyoshi. On sam kazał ją zbudować, ale wcale nie na swoją chwałę. Z tego posta dowiesz się dlaczego jej budowa nigdy nie została ukończona, kiedy przegnano z niej buddyjskich mnichów i ile kosztuje zwiedzanie największej budowli na wyspie Miyajima?
Toyotomi Hideyoshi
Toyotomi Hideyoshi już nie raz był przeze mnie wspominany. Historia Japonii, a przynajmniej jej zachodniej części, kręci się wokół tej postaci. Choć był nisko urodzony, poprzez swoje oddanie, waleczność i zdolności wojskowe dorobił się najwyższych zaszczytów. Zaliczany jest do grona trzech zjednoczycieli Japonii. Dzierżył władzę nad całym krajem i piastował najwyższe urzędy, nigdy jednak nie został mianowany shogunem.
Senjōkaku
Pod koniec życia w 1587 roku, kiedy już odbudował Kioto, postawił zamek w Osace i po stuleciu wojen zjednoczył Japonię, postanowił wybudować świątynię w której będą odmawiane modlitwy za poległych żołnierzy. Świątynia miała powstać na świętej wyspie Miyajima, mieć powierzchnię 1000 mat tatami (stąd nazwa – świątynia tysiąca mat) i w jej centrum miał stanąć posąg Buddy Amidy, którego łaska umożliwia zmarłym wejście do Krainy Czystej Ziemi.
Tymczasem już rok po rozpoczęciu prac, ich zleceniodawca wyciągnął nogi. Po jego śmierci władzę nad krajem przejęła rada regencyjna mająca wspierać jego sześcioletniego syna. W radzie zasiadał między innymi nieco nadambitny Tokugawa Ieyasu, człowiek który zdradził wszystkich, a niektórych nawet dwa razy. A jednak przeszedł do historii jako wzór cnót samurajskich, które jeszcze wtedy nie istniały. Ieyasu w zaledwie kilka lat został shogunem, ale nie zamierzał kontynuować dzieła poprzednika. W zasadzie, to zamierzał wymazać go z kart historii. Świątynia Senjōkaku nie doczekała się więc ani ścian, ani sufitów, bo nowy władca nie zamierzał za to płacić. Mimo wszystko, choć niedokończona, to jakimś cudem funkcjonowała prawie 300 lat.
Hokoku Jinja
Podczas restauracji Meiji, po odsunięciu od władzy piętnastego shoguna z rodu Tokugawa, świątynię buddyjską postanowiono znacjonalizować. Końcówka XIX wieku, to czas kiedy wszystko co obce, było w Japonii na cenzurowanym. Nawet obca religia, która jakby nie patrzeć miała się dobrze przez poprzednie 1300 lat. Ale jak obce, to obce, z politykami się nie dyskutuje, oni zawsze wiedzą swoje. W ten sposób buddyjskie posągi, relikwie i pisma przeniesiono do innej świątyni w głębi wyspy, a Senjōkaku została poświęcona Toyotomiemu, który na powrót stał się w Japonii bohaterem godnym pamiętania.
Świątynie, w których czczony jest Toyotomi Hideyoshi, noszą nazwę Hokoku. Nie inaczej jest z tą na wyspie Miyajima. Dlatego na mapach i w broszurkach widnieją dwie nazwy: Senjōkaku i Hokoku Jinja.
Przy świątyni stoi czerwona pagoda. To ślad po buddyjskiej przeszłości tego miejsca. Ale warto wiedzieć, że sama pagoda jest o 180 lat starsza niż Senjōkaku.
Świątynia bez ścian
Do Senjōkaku wiodą dość długie schody, ale na ich końcu czeka miła niespodzianka. Jest to chyba najtańsza płatna atrakcja turystyczna w Japonii. Bilet kosztuje tylko 100¥. Oczywiście aby do niej wejść, trzeba zdjąć buty, pamiętajcie więc o skarpetkach.
W upalne letnie dni, albo w czasie deszczu, zwiedzanie Hokoku Jinja jest bardzo przyjemne. Dach chroni przed słońcem i deszczem, a brak ścian pozwala na nieskrępowane podziwianie widoków.
Ponieważ drewniane belki świątyni są niepomalowane, to ich stan pomaga określić jak bardzo tutejszy klimat i pogoda wpływają na stare drewniane konstrukcje. W pewnym sensie świątynia stała się jednocześnie wskaźnikiem dla konserwatorów zabytków.
O samej Senjōkaku nie ma za bardzo co pisać. Podłoga froterowana skarpetkami turystów jest lśniąca i gładka. Ścian i sufitu nie ma. Jest tylko piękny widok, ołtarz, belkowanie i dach. No i jeszcze sporo starych malowideł podwieszonych pod to belkowanie. Wiele z nich ma charakter obrazów wotywnych jak tabliczki Ema.
Jeśli przyjedziecie na świętą wyspę Miyajima i dopadnie Was zmęczenie, to Senjōkaku jest moim zdaniem najlepszym miejscem na popołudniowy odpoczynek. Świątynia poprzez swoją nietypową formę bardziej przypomina dużą altankę w parku, czy taras widokowy, niż budynek sakralny. Dlatego trzeba pamiętać, gdzie się jest, bo łatwo o tym zapomnieć i popełnić turystyczną gafę.
Jeśli podobał Ci się ten post, skrobnij komentarz, a najlepiej zasubkskrybuj nasz blog. Zostaw swój adres email, a my powiadomimy Cię o kolejnych wpisach o tym: co, kiedy i dlaczego warto zobaczyć w Japonii.