Co zjeść w Osace? Najlepiej wszystko, bo osakijczycy słyną z zamiłowania do jedzenia, a Osakę nazywa się kuchnią Japonii. Statystyczny jej mieszkaniec, je poza domem 6 razy w tygodniu. Dokąd się wybiera i na co?
Co zjeść w Osace? Numer 3 -Okonomiyaki
Sam nie wiem jak to możliwe, że najlepsze danie na świecie znalazło się dopiero na trzecim miejscu. Jeśli jeszcze nie wiecie, okonomiyaki oznacza: „smażone ulubione”, albo „smażone to co lubisz”. Jak by tego nie tłumaczyć, to musi być dobre. I jest.
Okonomiyaki to rodzaj placka przygotowanego na blasze do smażenia. Dlatego knajpki serwujące okonomiyaki muszą być odpowiednio wyposażone. Większość z nich ma stoliki z podgrzewaną blachą na środku. W innych kucharz przygotowuje wszystko na jednej blasze, a danie podaje nam do zwykłego stolika, lub podsuwa pod nos, jeśli nie ma stolików i siadamy na przeciw kucharza przy tej samej blasze, na której on gotuje. Ciekawe, czy europejskie przepisy dopuszczałyby takie niebezpieczne rozwiązania?
Majonez to podstawa
W skład okonomiyaki wchodzi ciasto jak na naleśniki, dużo siekanej kapusty, a resztę każdy wybiera jak chce. Ja zwykle biorę z wieprzowiną. Do tego lubię na wierzch dostać surowe żółtko w zielonym gnieździe ze szczypioru. To wygląda super. I jeszcze specjalny sos i dużo majonezu.
Okonomiyaki zwykle posypuje się katsuobushi, czyli wiórkami z ryby bonito. Pod wpływem gorąca wiórki zaczynają się poruszać.
Najlepsze okonomiyaki zjecie właśne w Osace gdzie powstało, oraz w Hiroshimie, gdzie nie miesza się składników przed smażeniem, tylko układa je warstwami.
Koszt jednego placka w knajpce wacha się od 500 do 2000¥. W zależności od wytworności restauracji i wybranych dodatków. W wielu knajpach w Osace dostaniecie składniki w misce. Trzeba je wymieszać, wyrzucić na blachę, uformować placek i usmażyć. Jeśli macie problem, to kelner pomoże. Ale bez obaw, on jest zbędny, każdy sobie z tym poradzi. Zwłaszcza, że w knajpach samoobsługowych dostaje się do tego instrukcję, a czasem nawet klepsydrę, żeby wiedzieć kiedy przewrócić placek na drugą stronę.
Jednym z charakterystycznych atrybutów knajp z okonomiyaki jest specjalna szpachelka do formowania i krojenia. Wiele restauracji z tym specjałem ma takie szpachelki na swoich afiszach, żeby od razu było wiadomo, co serwują.
Jeśli chcecie zrobić sobie okonomiyaki w domu, to: tu znajdziecie przepis.
Co zjeść w Osace? Numer 2 – Kushikatsu
Kushikatsu wymyślono w dzielnicy Shinsekai, na południu Osaki. Nie do końca wiadomo, czy powstało jako zagryzka, czy jako samodzielne danie, do którego złocisty trunek po prostu idealnie pasuje. Wiadomo, że ma być szybkie i tanie. Ma sycić i sprawiać radość. Wielkiej filozofii w tym nie ma. Koszt jednego patyczka to zwykle 100-200¥.
Kushikatsu to smażone w oleju coś, w panierce i na patyczku. Tym czymś może być niemal wszystko. Od kiełbaski, przez korzeń lotosu, po krewetki i przepiórcze jajka. Wybór jest ogromny. Nasze coś zostaje nabite na patyczek do szaszłyków, później ląduje w specjalnym cieście, a na koniec w panierce i trafia do głębokiego tłuszczu na 2-3 minuty.
Większość restauracji oferuje ok. 20-25 rodzajów kushikatsu. Dlatego zamawia się je wpisując na specjalnej kartce ilość obok nazwy tego co chcemy zamówić. Przyda się translator, albo umiejętność czytania podstawowych znaków i katakany. Wypełnioną karteczkę podajemy kelnerowi i czekamy.
Nasze danie przed ugryzieniem maczamy w specjalnym, rzadkim sosie. Jest tylko jedna zasada. Moczymy w sosie przed ugryzieniem. Restauratorzy bacznie obserwują, czy nie łamiemy tej zasady i są bardzo niezadowoleni jeśli kogoś przyłapią. Widziałem to kilka razy w wykonaniu turystów z kraju środka. Po ich wyjściu restaurator musi wylać sos i podać nowy. Tego sosu marnują się przez to hektolitry.
Najbardziej lubię knajpy w stylu jesz ile chcesz, gdzie kushikatsu przyrządza się samemu. Jest to, o tyle wygodne, że nie musimy tracić czasu na rozszyfrowywanie menu. Sami wybieramy składniki już nabite na patyczek, panierujemy i smażymy. Fajna i smaczna zabawa za 1500¥.
Co zjeść w Osace? Numer 1 – Takoyaki
Co to jest takoyaki?
– To coś lepszego niż okonomiyaki.
– To niemożliwe.
– Niedługo sam się przekonasz.
– Lepsze od [pierogów] ruskich?
– Nic nie jest lepsze od ruskich, ale takoyaki jest genialne.
Tak mniej więcej wyglądała nasza rozmowa przed laty, kiedy Sylwia opowiadała mi o Osace i jej specjalnościach.
Dziś sam opowiadam o takoyaki jakby to było coś, co babcia powinna była robić na święta, tylko o tym nie wiedziała. A musicie wiedzieć, że moja babcia była świetną kucharką. Pracowała w najlepszych restauracjach okresu wielkich zmian, promowała polską kuchnię na świecie, gotowała dla szejków w Emiratach i takie tam. To nie była zwykła babcia. Podczas jednego z naszych ostatnich spotkań zdradziła mi wielki sekret swoich ruskich. Kiedyś też Wam go udostępnię, ale dziś, nie o serze z ziemniakami, tylko o ośmiornicy.
Takoyaki, czyli smażona ośmiornica. Dokładniej smażona ośmiornica w cieście z dodatkami. Tymi dodatkami może być imbir marynowany, szczypiorek, kruszonka, czyli nic wymyślnego. Zapakowane w bambusową łódeczkę kulki polewane są sosem do okonomiyaki, majonezem, posypywane sproszkowanymi glonami. Jemy za pomocą dwóch nieco grubszych wykałaczek. Tyle teorii, a praktyka?
Uwaga gorące!!!
Praktyka jest taka, że każdy nowicjusz mimo ostrzeżeń bardziej doświadczonych smakoszy i tak się takoyaki poparzy.
A jednak, ręce mi opadają, kiedy mówię komuś: „poczekaj, bo jest cholernie gorące”, a ten gamoń czeka 5 sekund i wkłada na raz całą kulkę do ust. Gaśnica by tu nie pomogła, takie to gorące. A jak sobie poparzycie jamę gębową, to na dalsze delektowanie się, już nie ma co liczyć.
Kulek w pakiecie zwykle jest 6 lub 8, ale w zależności od miejsca, gdzie się w Takoyaki zaopatrujemy, może być ich nawet 12, a w wersji na bogato 15. Średnia porcja kosztuje ok 500¥.
Oczywiście są i takie knajpy, które oferują michę dla 6 osób, a kulek jest z 50 albo więcej. Ale z praktyki wiemy, że można to zjeść we dwoje i jeszcze dopchnąć dokładką. Niestety takie łakomstwo, poza bólem brzucha i sumienia, może wywołać nerwowy uśmiech kelnerki, zastanawiającej się, czy na pewno przy stoliku siedzą ludzie, czy to jakieś demony. Na domiar złego, oczy mamy okrągłe i niebieskie, a przecież porządny człowiek ma ciemne i skośne. Wszystko wskazuje na nasze nienaturalne pochodzenie.
A Takoyaki? Dosłownie oznacza smażoną ośmiornicę. Rytuał przyrządzania Takoyaki najlepiej obserwować na Dotonbori, gdzie miejscowi kucharze doprowadzili do perfekcji obracanie kulek z prędkością światła.
Najlepsze, że można to sobie zrobić w domu. I to wcale nie jest trudne. Podstawowe urządzenie do przygotowania Takoyaki kosztuje tyle co patelnia, a reszta to ogólne dostępne składniki.
Kuidaore!!!
Jedzmy, aż zabraknie nam pieniędzy!!!
Jeśli podobał Ci się ten post, skrobnij komentarz, a najlepiej zasubkskrybuj nasz blog. Zostaw swój adres email, a my powiadomimy Cię o kolejnych wpisach o tym: co, kiedy i dlaczego warto zobaczyć w Japonii.