Szykując się na podróż do Osaki szukałem informacji o tym mieście. I byłem poważnie zaniepokojony, że przewodniki po Japonii wspominają tylko o lotnisku, oceanarium i zamku. Reszta jest zupełnie zmarginalizowana. Moim zdaniem Osaka to miasto, które nie jest tylko miejscem na mapie, a samodzielnym, żywym organizmem, który postanowił stanąć w opozycji do Tokio i jego sztywnych reguł. W Osace tak wiele rzeczy jest odwrotnie, że postanowiłem opisać jej atrakcje na opak. Przedstawiam swoją listę 12 rzeczy, których w Osace nie trzeba robić.
1
Nie musisz lecieć z Polski bezpośrednio na lotnisko Kansai, które znajduje się na sztucznie usypanej wyspie na południe od Osaki. Ani skorzystać z szybkiego pociągu Rapi:t, który ktoś dla żartu zaprojektował na wzór postaci z komiksu. Bilet na Rapi:t jest trochę droższy, niż zwykły pociąg z lotniska do miasta, ale można go kupić w pakiecie z biletem na metro na dwa dni i zniżką na zwiedzanie atrakcji Osaki.
Zamiast tego wszystkiego, możesz jak większość turystów polecieć do Tokio, a stamtąd przyjechać do Osaki Shinkansenem. To też nie lada zabawa, bo tak szybko i wygodnie to PKP nie jeździ. I nie widziałem, aby w Polsce konduktor na dworcu kłaniał się nadjeżdżającemu pociągowi.
2
Nie musisz iść na Dōtonbori i Shinsaibashi. Pierwsza, to ulica równoległa do kanału o tej samej nazwie. Po kanale można popływać turystyczną barką z przewodnikiem. Na lądzie są setki knajpek i sklepów z pamiątkami i walizkami, teatry, kasyna, karaoke. Każde miasto ma taką ulicę, na którą idą wszyscy turyści.
Sąsiednia Shinsaibashi, dla odmiany jest zadaszona, można na niej spotkać robota Pepper, zobaczyć ekstrawaganckie wystawy sklepowe, kupić fajne ciuchy, książki, gadżety, albo odwiedzić sklep Disneya.
Alternatywnym sposobem spędzenia wieczoru może być wycieczka do Namba Parks. To centrum handlowe, ale nie idziemy tam na zakupy, tylko zobaczyć ogrody na dachu. A w zasadzie kilka pięter ogrodów, które po zmroku są wspaniale oświetlone.
3
Nie musisz spędzać całego dnia w Universal Studios Japan. To wielki park rozrywki. Jeśli jeszcze w takim nie byłeś, to nie wiesz co tracisz i nie musisz tego zmieniać. Niewiedza powoduje, że mamy mniejsze oczekiwania od życia i jesteśmy szczęśliwsi.
Można zamiast tego pojechać na drugi koniec miasta do Parku Tennōji. Zwiedzić miejscową świątynię, muzeum, ogród zoologiczny, albo ogród japoński. Wszystko w jednym miejscu i mniej wesołomiasteczkowo. Tennōji, to wyspa zieleni w betonowem mieście.
4
Nie musisz od razu jechać do Kaiyukan, największego publicznego akwarium na świecie. Ja się w tym miejscu zakochałem, a Sylwia nie.
Ale jeśli uważasz, że Kaiyukan jest dla mięczaków, to japońskimi tanimi liniami można polecieć z Ōsaki na Okinawę, a tam jest Churaumi. Oceanarium, którego główny zbiornik jest trochę mniejszy, ale ogląda się go przez największą szybę na świecie. A w Ōsace chodzi się dookoła akwarium i ogląda je przez dziesiątki „małych” okienek.
No dobra jeśli nie jesteś psycho fanem morskiego życia, to zamiast lecieć na Okinawę, zostań w Osace. (Ale zastanów się dwa razy, czy nie tracisz może jedynej okazji w życiu). W ostateczności wybierz się w 45/60 minutowy rejs na pokładzie Santa Marii. Statek przepływa między innymi obok szklanej kopuły dawnego Muzeum Morskiego. Bardzo chciałem je zobaczyć, ale okazało się że od 2013 roku jest zamknięte. Rejsy oczywiście organizowane są także na rzece, w okolicach zamku na statku Aqualiner. Oglądanie świata z pokładu statku znacznie zmienia perspektywę.
5
Nie musisz zwiedzać Złotego Zamku, czyli Ōsaka-jō. Jest ładny, znany i historycznie ważny, ale niestety to powojenna, betonowa rekonstrukcja z windami i muzeum w środku. Oryginalny został zniszczony w czasie II Wojny Światowej. Ale nie bądźmy hipokrytami, warszawskie Stare Miasto też jest powojenne, a to największa turystyczna atrakcja miasta.
Kiedy stoi się na dziedzińcu zamkowym, to za fosą widać budynek dziwnego kształtu i koloru.
To Muzeum Historyczne Ōsaki. Zdecydowanie warto się tam wybrać , bo ani wujek Google, ani ciocia Wikipedia nie wiedzą o Ōsace tyle ile dowiesz się oglądając ekspozycje tego przybytku. Niestety trzeba się trochę wysilić, bo opisów po Polsku nie ma. Jest za to widok z okna na zamek, który z tej perspektywy wygląda fenomenalnie!
6
Nie musisz jeździć metrem. Możesz korzystać z Loop Line, czyli obwodowej kolejki miejskiej, należącej do Japan Railways. I to największy problem kiedy jest się w Japonii pierwszy raz. Trzeba nauczyć się czym są pociągi JR, oraz prywatne linie kolejowe. Prywatnych linii jest dużo, a metro w Ōsace zalicza się do takich linii.
Mając Japan Rail Pass, nie potrzebujesz biletów na Loop Line, a na metro tak.
Ale jak już kiedyś pisałem nie każdy potrzebuje JR Pass, a kupując Kansai Thru Pass, można korzystać z metra w Ōsace bez dodatkowych opłat. Na metro są też bilety dobowe i dwu lub trzy dniowe. O dziwo sprzedawcy biletów czasem twierdzą, że trzydniowe nie istnieją. Ale nam udało się taki kupić.
Skomplikowałem prostą sprawę? To jeszcze raz powoli:
JR Pass = darmowa jazda Loop Line
Kansai Thru Pass = darmowa jazda metrem
Brak abonamentu = jeździsz czym Ci wygodnie i kupujesz bilet za każdym razem.
7
Nie musisz odwiedzić świątyni Hōzen-ji. Owszem jest malownicza i w samym centrum miasta, ale to bardziej kapliczka niż świątynia. Poświęcona shintoistycznej bogini Mizukake Fudo, ale posągu bogini i tak nie da się zobaczyć, bo cały jest porośnięty mchem. Na dodatek każdy jeden przechodzień oblewa posąg wodą na szczęście, więc mech ma się dobrze i nie odpadnie.
Zamiast oglądać małą świątynkę, można pojechać na południe miasta i zobaczyć świątynię z prawdziwego zdarzenia: Shitennō-ji. Jest podobno najstarszą buddyjską świątynią w kraju. Zbudowana w VI wieku świątynia poświęcona czterem królom niebios. Jedną z ciekawostek tego miejsca, jest odbywający się co miesiąc pchli targ.
8
Nie musisz jeść Okonomiyaki, bo to danie dostępne w całej Japonii, choć podobno w tym regionie popularniejsze niż np. w Tokio. Ale poza Hiroszimą, gdzie Okonomiyaki robią zupełnie inaczej, nie ma znaczenia gdzie go spróbujesz.
I choć Okonomiyaki jest tym, co wybrałbym na ostatni w życiu posiłek, to będąc w Ōsace lepiej zjeść Takoyaki. Ośmiornicę w cieście, smażoną w specjalnych okrągłych foremkach. Uwaga gorące! Naprawdę gorące. Za pierwszym razem prawie każdy się poparzy. Warto przez chwilę popatrzeć jak to cudo kulinarnej sztuki jest robione i pakowane na bambusową tackę w kształcie małej łódki. Japoński streed food to nie tylko smaczne jedzenie, ale też talent show w wykonaniu doświadczonego kucharza. Bolidy F1 chyba poruszają się wolniej niż ci ludzie..
9
Nie musisz jechać daleko na północ do Mino Park, żeby zobaczyć malowniczy wodospad i takie tam krajobrazy, od których aparat dostaje depresji, bo nie potrafi zrobić zdjęcia tak ładnego, by oddać prawdziowe piękno przyrody.
Jeśli nie chcesz chodzić ze swoim aparatem do psychoanalityka, to możesz zostawić go w domu i pojechać na południe. Do Sumiyoshi Taisha, zobaczyć ogród, świątynię i ekstremalnie wygięty, czerwony most. Trudno, najwyżej sam skończysz na kozetce, bo zwariujesz na myśl nie masz stamtąd zdjęć.
10
Nie musisz wybierać się do DenDen Town, na zakupy elektroniki, kimon, kostiumów, zabawek i wszelkiej maści gadżetów. Taka Akihabara po Ōsakańsku. Podobno, bo w Tokio nie byłem i muszę wierzyć tym co byli.
Ale jeśli chcesz poczuć dreszczyk dezorientacji przestrzennej, to łatwiej zgubić się na Namba Walk. To podziemna dzielnica handlowa. A nawet całe podziemne miasto. Powiem szczerze, że nie wstydziłem się chodzić po niej z mapą i kompasem, bo pod ziemią szybko gubię punkty orientacyjne.
11
Nie musisz jechać Tempozan Ferris Wheel. Będąc w okolicach portu i oceanarium zobaczysz wielki Diabelski Młyn. Jedna z największych takich konstrukcji na świecie. Średnica 100m, całkowita wysokość 112m. Białe wagoniki mają szklaną podłogę, a przejażdżka trwa 17 minut. Przy dobrej pogodzie widać most Akashi Kaikyo w Kobe. Jeśli w wagoniku zgubisz portfel, tak jak ja, to obsługa będzie Cię gonić, żeby go oddać.
Ale Diabelskich młynów w Ōsace nie brakuje, możesz wybrać inny. W dzielnicy Umeda znajduje się centrum handlowe Hep Five, a w nim czerwone koło, którym też można się przejechać. Wygląda jakby było przyklejone do bocznej ściany budynku. Wchodzi się do niego na piątym piętrze Hep Five, aby ostatecznie wyjechać spomiędzy budynków wysoko w górę i zobaczyć panoramę miasta.
12
Nie musisz wjeżdżać na taras widokowy Abeno Harukas, który jest najwyższym budynkiem w Ōsace. Taras jest oczywiście ostatnim, przeszklonym piętrem.
Mają tam toalety z widokiem na miasto, kawałek szklanej podłogi, na którą strach wejść, sklep z pamiątkami… Co 20 minut, za dodatkową opłatą można wjechać na lądowisko śmigłowców na dachu. Po zmroku na oknach odbywa się projekcja videomapingu z „historyjką” o Osace i jej symbolach.
Zamiast Abeno Harukas, można zwiedzić Umeda Sky Building. Jest trochę niższy (prawie o połowę), ale ma ciekawszą architekturę. I dojście ze stacji metra też jest ciekawsze, bo trzeba zejść do podziemnego przejścia, które w kraju nad Wisłą „pachniało by” uryną i rozlanym alkocholem. A tu niespodzianka, czysto i nawet kolorowo, bo ktoś pomalował ściany w geometryczne wzorki.
Jeśli się zgubisz, poszukaj skośnookiego człowieka z aparatem i idź za nim. Bezwzględnie unikaj śledzenia amerykanów, gotowi Cię zastrzelić i pozwać Twoje zwłoki, za uszczerbek na prywatności. Jeśli azjatycki turysta się zgubi, to nie będzie Twoja wina, możesz się na niego złościć. Nasz się nie zgubił i bezbłędnie zaprowadził nas do celu.
Pierwszą część podróży na górę pokonujemy windą, a następnie ruchomymi schodami pomiędzy „kolumnami” budynku. Schody oczywiście przeszklone, więc lęk wysokości może się odezwać już teraz. Dalej przeszklone piętro z ławeczkami i widokiem na miasto, a jeszcze wyżej otwarty taras, na który warto wejść po zmroku. Uwaga, bo wieje, warto się ciepło ubrać. Kolorowe „cosie” w podłodze zaczynają fluoryzować pod wpływem niebieskiego oświetlenia. O dziwo, ochrona nie ma nic przeciwko włażeniu tam ze statywem do aparatu. A nawet pomaga zająć najlepsze miejsce do fotografowania. Widać całe miasto, a w nim: Tower Building Gate, czyli biurowiec, przez który na wysokości od 5 do 7 piętra przebiega autostrada.
Dobre! Strasznie lubię Twoje wieczorno-nocne zdjęcia.
Wymieniłeś kilka miejsc, których nie udało mi się zobaczyć i są na liście na następny wyjazd: Mino Park, Sumiyoshi Taisha i Shitenno-ji.
Jak zbliżaliśmy się do Tennoji, gdzie umówiliśmy się ze znajomą i jej córkami, szturchnęłam brata i mówię, że tu się coś zmieniło. Chodziło mi o to, że to okrągłe przejście dla pieszych nad ulicami zostało zadaszone, a on że owszem, tego budynku tu nie było i wskazuje właśnie na Abeno Harukas.
Serio tak bardzo smakowało Ci okonomiyaki? 🙂
Kocham Okonomiyaki od lat.
Aż mi się zachciało jechać do Osaki. 🙂
Polecam. I dziękuję za opinię. Właśnie tego chciałem, żeby zarazić Osaką innych.