Zakładam kurtkę, po raz pierwszy od kilku dni. Kieszenie są pełne czegoś. Ach, rękawiczki. Nie będą mi potrzebne. Wyciągam. A z nimi wypadają papierki, woreczki, butelka po kawie. No tak…
Śmieci na ulicy nie ma. Ale śmietników też. To chyba najbardziej irytujący element codzienności. Śmietniki są przy sklepach typu combi i przy automatach z napojami. W hostelu też mamy, ale to chyba przez pomyłkę.
Automaty są na szczęście dość często. Naprawdę często. Asortyment to zazwyczaj kawa i herbata, czasem jakiś napój izotoniczny, woda, rzadko Cola. Kawę i Herbatę mamy w kilkunastu opcjach, a do tego ciepłą i zimną. Ciepłe napoje są na czerwonej półce, zimne na niebieskiej. Nie wyobrażam sobie tutaj dnia bez ciepłej, nienormalnie słodkiej kawy w puszce. Nie żebym lubił kawę. Ale już się przyzwyczaiłem, że na ciepłej puszcze ogrzewamy sobie ręce a potem wypijamy zawartość. A następnie szukamy następnego automatu. Kosze przy automatach SA na butelki i puszki z automatu. Nie trzeba się zastanawiać przy segregowaniu. Przy sklepach gorzej, bo nie zawsze są obrazki i trzeba szukać który śmieć, gdzie wrzucić. Jest napisane, ale jak na razie rozpoznaję tylko znaki na plastik, resztę śmietników muszę otworzyć, by sprawdzić co w nich jest. A czasem nie ma nic, bo obsługa sklepu natrętnie opróżnia pojemniki. Nie widziałem tu koszy, z których się wysypuje.
A kiedy nie ma automatu, albo co gorsze jest, ale bez śmietnika? A do sklepu daleko? (Na prowincji się zdarza, w mieście są równie widoczne, co automaty). Kiedy nie ma śmietnika, trzeba schować śmieci do kieszeni. A kiedy się biega jak kretyn i robi 500 zdjęć dziennie, to można zapomnieć co jest w kieszeni. Jak to dobrze, że mam żonę, ona pamięta.
W tym kraju niewiele się marnuje. Wszystko jest zjadane, co się nie da zjeść, jest recyklingowane, ale na miłość boską czemu oni tu bunkrują jedzenie w opakowaniach? Czekolada. Zafoliowana. Potem jeszcze papierek (jak u nas), a pod papierkiem każda kostka w osobnym opakowaniu. Słodycze są śliczne, jak wszystko co się zjada, z wyjątkiem natto. Pięknie opakowane. Ale czasem tak zapakowane, że zanim się do nich dobierzemy, to ochota może przejść. A jeśli nie przejdzie, to mamy garść śmieci i jedną czekoladkę. I znów trzeba szukać kosza.