Sylwester w Japonii, to wyjątkowe przeżycie. Zwiedzanie na dziś zaczęliśmy przed zamkiem. Zamek jest nieczynny tylko w dwa dni w roku. Wczoraj i dziś. Brawo ja, powinienem to sprawdzić. To chyba pierwsza porażka w Japonii, więc boli podwójnie. Ale gdyby nie ona, to nie weszlibyśmy do ogrodu, po drugiej stronie ulicy, a warto go zobaczyć. Oczywiście był staw, świątynia, Japonki w kimonach, łódź ze smokiem na dziobie, czerwony mostek i Czapla pośrodku tego wszystkiego. W takich okolicznościach przyrody żałuję, że jestem żonaty. Idealne miejsce na zaręczyny.
Wszyscy biegają, dla sportu. Tylko jeden facet myje podłogę w swojej ciężarówce i poleruje chrom na zderzaku. Nic nie wskazuje na to, że dziś Sylwester, poza tym, że sklepy z akcesoriami do sztuk walki są tak samo zamknięte jak zamek.
Świątynie Heian Jingu, na szczęście otwarta. Sporo ludzi angażuje się w noworoczne przygotowania. Zagarniają żwir grabkami, wieszają lampiony, zbierają liście ze ścieżek. Gdyby nie turyści z aparatami, wyglądałoby to jak scenografia do filmu o samurajach.
Poszliśmy dalej w stronę dzielnicy Gion i najbardziej znanych miejsc w Kioto. Im bliżej wieczora, tym więcej spotykaliśmy ludzi w kimonach. Głównie dziewcząt, ale panowie też byli. W tym tłumie jedna para wyglądała jakoś tak… dostojniej. Byli młodzi, kimona mieli pastelowe, mniej szalone, chodzili wolniej, nie mieli aparatów. Gapiłem się na nich i coś mi nie pasowało. W końcu Sylwia mi powiedziała, co z nimi nie tak. To byli Japończycy. A cała reszta to turyści w wypożyczonych kimonach. Turyści, ale Azjaci, więc dałem się nabrać. Chyba wolałem tego nie wiedzieć.
Podobno jutro wiele sklepów i lokali gastronomicznych będzie nieczynne. Więc poszliśmy zrobić zakupy. Sylwia zaatakowała sprzedawcę, wprawiając go w kompletne zakłopotanie. Niby mówiła po japońsku, ale pytanie było niejapońskie. No bo jak można w sklepie 24h zapytać, czy będzie jutro czynny? Mało się facet nie przewrócił pod ciężarem tego pytania. Dziewczyna w barze za rogiem (też 24h), miała podobny problem ze zrozumieniem, czego od niej chcemy. A przecież dla nas jest normalne, że sklep całodobowy jest w święta zamknięty.
Północ za pasem, wybieramy się do świątyni. Mamy mały problem, którą wybrać. Nasz hostel jest w odległości 3 minut marszu od dużej świątyni i 7 minut od jeszcze większej. Wybieramy większą. Będzie jak w książkach, gwiazdy na czarnym niebie, zapach kadzideł, dzwon bijący 108 razy… Tylko śniegu brakuje.
Świątynia zamknięta. Ta druga też. Miało być pięknie, a wyszło jak zawsze. W całym Kioto tylko w 5 świątyniach obchodzony jest Nowy Rok. W jednej z tych pięciu byliśmy, ale o 7h za wcześnie. Największa atrakcja naszego wyjazdu, okazała się największym niewypałem. Smutno zaczyna się Rok Małpy.