Rok małpy zaczynamy od wizyty w Małpim Parku. W nocy nic się nie działo. A od rana szaleństwo. Zamiast 30 minut jechaliśmy pod Arashiyamę 1,5h. Korki jak w Warszawie. Ale to nie nadmiar aut jest problemem, tylko nadmiar ludzi przy świątyniach. Przez te tłumy autobus nie może przejechać. Szaleństwo. Kiedy już dotarliśmy powitała nas kobieta z transparentem. Można powiesić kartkę na płocie, której nikt nie przeczyta. Albo zatrudnić kogoś, kto z zaangażowaniem godnym lepszej sprawy będzie robił wszystko by treść komunikatu na pewno trafiła do turystów, zanim kupią bilet. Komunikat był prosty. Jesteś w górach, a małpy są na szczycie. Jeśli szanowny klient ma ochotę na 20 minut marszu w górę, to może kupić bilet. Niezupełnie było to prawdą, bo małpy zamieszkują całą górę, a nie tylko jej szczyt.
Turystów było mniej niż się spodziewałem, ale chyba dlatego, że było jeszcze dość wcześnie. Pierwszą małpę zobaczyliśmy już po kilku minutach. Trochę nastraszyła Olgę, która liczyła na to, że spokojnie zje drugie śniadanie nim dotrze na miejsce.
Makaki japońskie trochę mnie zaskoczyły. Są małe. Trochę większe od naszego kota, ale zdecydowanie mniejsze niż pies sąsiadów. Są szare i puchate i aż chce się je przytulić. Ale one chyba tak nie myślą. My nie jesteśmy puchaci, więc małpy przytulają się do innych małp. Albo się iskają. Albo leżą na dachu jedynego tu budynku i wygrzewają się na słońcu. Czasem pogonią inną małpę, ale nie za bardzo, bo po co się męczyć. Czasem siedzą na drodze i złośliwie robią „smutną minę” kiedy wszyscy w koło próbują je fotografować.
Jest też budynek, w którym można małpki karmić. Jest tu kratka, trochę jak w zwykłym Zoo, tylko to ludzie są w środku, a małpy na zewnątrz. Zwierzątek można dotknąć (przez kratkę), należy tylko umyć wcześniej ręce.
Prawdę mówiąc góra, którą zamieszkują Makaki to całkiem niezła miejscówka.
Jest stąd świetny widok na miasto, las rosnący na stoku jest naprawdę piękny, a na dodatek przychodzą człowieki i je dokarmiają. Wszystko co muszą robić, to pozować do zdjęć, jeść, pić i kąpać się w stawie z ciepłą wodą. I właśnie ten staw, to mogła być najlepsza atrakcja, z mojego punktu widzenia. Ale jak na złość, żadne zwierzę nie chciało się pluskać o tej porze dnia.
Droga na szczyt i ze szczytu jest kręta i wyboista. Jednak znaleźli się szaleńcy, którzy wybrali się tu z dziecięcym wózkiem. Oczywiście z pasażerem na pokładzie. Ale ranking niedostosowania do warunków wygrała dziewczyna na szpilkach. Nie znam się, ale to były długie szpilki, a dziewczyna miała problemy z chodzeniem na nich jeszcze na płaskim podłożu. Nie mam pojęcia czy doszła na szczyt, czy chłopak ją wziął na barana, czy spadła w przepaść, po prostu wyprzedziliśmy ją z uśmiechem.
1 thought on “Rok Małpy”