Wolontariat w Japonii? Czy można pojechać do kraju samurajów i mało za to zapłacić? Chyba każdy by chciał. Nie zawsze się da. Wiele osób chce jak najwięcej zwiedzić i nie ma potrzeby się japonizować. Ale dziś napiszę dla tych, którzy chcą Japonię poznać od środka, nawet kosztem pominięcia kilku atrakcji turystycznych, które „trzeba zobaczyć”. Ubocznym skutkiem japonizacji, będzie jej taniość.
Dam Wam pewną kontrowersyjną radę. Nie musicie nic zobaczyć. Co najwyżej chcecie, a to różnica. Do póki czegoś nie widzieliście, to nie ma potrezby tego zmieniać. Sylwia była w Tokio dwa razy i nie czuje potrzeby wracać. Ja nie byłem wcale, a jednak śpię spokojnie. O Tokio się naczytałemi i naoglądałem. W pewnym sensie znam zabytki i topopgrafię Tokio lepiej niż Szczecina, w którym studiowałem 4 lata. Mamy XXI i Internet, w którym jest wszystko. Wiem, bo sam dokładam zdjęcia i opisy do Googlemaps.
Ceny wycieczek zorganizowanych
Kiedy pierwszy raz na poważnie zacząłem szukac informacji o wycieczkach do Japonii, to mówiąc delikatnie spadłem z krzesła i pomyślałem, że albo sprzedam nerkę, albo nigdy tam nie pojadę. Poradnik na który trafiłem wyliczał m.in:
– bilet lotniczy ok. 3400zł/dwie strony
– nocleg 600-700zł/noc
– jedzenie 200-300zł/dzień
– przejazdy i wejściówki ok. 150-200zł/dzień
Przyznacie, że kosmiczne stawki. Zacząłem szukać zorganizowanych wycieczek, a te były jeszcze gorsze cenowo, 12-18 tys. zł za 12-14 dni w Japonii. A nawet nie, bo pierwszy i ostatni dzień to przelot.
Jakoś tak mnie okres studiów wypaczył, że nie lubię na podróże wydawać majątku. 700zł to mi w akademiku starczało na prawie 2 misiące, a nie jedną noc. 300zł na jedzenie, w ciężkich czasach starczało na kilka tygodni. I choć te czasy szczęśliwie minęły, to przyzwyczajenia zostały. Do tanich noclegów, do jedzenia nie.
Poradniki, jakie czytałem były chyba dla ludzi z innej planety. Szybko okazało się, że można sporo taniej. Ale można też za darmo. Nooo, prawie za darmo.
WWOOF Japan
My korzystaliśmy z programu Wwoofers Japan. Podobnych programów wolontariackich jest kilka, ale opisze ten, który znam z autopsji.
World Wide Opportunities on Organic Farms.
Sama nazwa sugeruje, że będzie ekologicznie. A ja jestem zdeklarowanym antyekologiem. Segreguję śmieci, oszczędzam prąd i wodę, chciałbym mieć elektryczne auto i żeby szampon nie truł ryb. Ale jak słyszę, że ktoś się przypina do drzewa, bo w drzewie mieszka święty robak, to mi się nie chce. Ale to temat na prywatne rozmowy przy ognisku.
Zanim zapiszesz się na wolontariat w Japonii
Na głównej stronie programu, po wejściu w zakładkę Host Preview otwiera nam się lista regionów i prefektur Japonii, a w każdej prefekturze kilka gospodarstw należących do programu. Już teraz możemy zobaczyć czy w danym rejonie mamy szansę, że nas przyjmą i ewentualnie co mniej więcej moglibyśmy robić.
Szukać można wg mapy, daty (w przybliżeniu do miesiąca), słów kluczowych, albo upodobań. My szukaliśmy gospodarza, który przyjmie w grudniu/styczniu, dwoje niepalących (w tym jedno wege), sam choć trochę rozumie po angielsku (mój japoński jeszcze wtedy nie istniał) i oferuje spanie w futonach w pokoju z tatami. Wszystkie te informacje można uzyskać, jeszcze zanim podpiszecie cyrograf i cokolwiek zapłacicie.
Opłaty i zapisy
Opłata jest dość symboliczna, bo w zaleźności od kursu walut ok. 170zł. Prawdopodobnie za bilet z lotniska na wybraną farmę zapłacicie więcej. Członkostwo w programie wykupujemy na rok.
Szukając odpowiednich gospodarzy wyłoniliśmy kilku faworytów. Zapisaliśmy się więc do programu i przygoda się zaczęła. Trzeba było wypełnić ankietę. Dość szczegółową. O swoich preferencjach i umiejętnościach. O tym jakie się zna języki i jak dobrze. W chwili wypełniania ankiety należy mieć paszport, bo dane z paszportu będą później weryfikowane. No i trzeba mieć minimum 16 lat. Młodsi uczestnicy mogą podróżować z rodzicami. Natomiast górnej granicy wielkowej nie ma i to jest piękne.
Ankiety wypełnione, program opłacony. Zostalimy zaakceptowani, dostaliśmy swoje numery ID i mogliśmy już bezpośrednio kontaktować się z gospodarzami. Przy aplikowaniu należy podać swój numer, nazwisko nie jest wymagane, choć wypada się przedstawić.
Gotowi do startu
Po dogadaniu z gospodarzem, czy ma wolne miejsca, czas dla nas i pracę, do której się nadajemy, dostajemy adres i już prawie możemy jechać. Jeszce tylko trzeba wydrukować „Permit document”. To papierek, który jest w tym wszystkim najważniejszy. Musimy mieć przygotowane permitki dla każdego z gospodarzy, do którego będziemy jechać. Ten dokument pomaga nas zweryfikować, a gospodarzowi załatwić inne formalności związane z wolontariatem. Dlatego, bez tej kartki papieru nic nie załatwicie.
Prawa i obowiązki
Umawiamy się na jakiś zakres i czas pracy. Maksymalnie 6h dziennie 6 dni w tygodniu. Ten limit jest nałożony odgórnie. Gospodarz nie ma prawa go zwiększyć, może zmniejszyć. Oczywiście gospodarza nie należy okradać, mordować i niszczyć mu gospodarstwa. Jeśli my się wywiążemy z warunków, to on, w czasie trwania umowy bedzie nas żywił i zapewni dach nad głową. Najcześciej jeszcze zorganizuje rozrywkę i pokaże okolicę. Niektórzy podobno nawet dają kieszonkowe, ale to żadkość.
W każdej chwili mamy prawo do zerwania umowy, ale to działa w dwie strony.
Jedną z zalet programu jest, że wypełniając w samolocie, albo na lotnisku kartę imigracyjną mamy adres, pod jakim bedziemy mieszkać.
Na miejscu, kiedy już wymienimy powitalne ukłony z gospodarzem on zweryfikuje nasze paszporty i odbierze od nas Permit document. Jeśli wszystko się zgadza, to możemy zaczynać nasz wolontariat w Japonii.
Zaczynamy nasz wolontariat w Japonii
Dojazd do naszego miejsca wolontariatu opłacamy sami. Czasem zostaniemy skądś odebrani, ale bywa, że aż do drzwi gospodarstwa jesteśmy zdani na siebie.
Jeszcze jedna rada: nie pozwólcie żonie, by w pierwszym zdaniu powiedziała gospodarzowi, że umiecie dobrze gotować. Przez dwa tygodnie miałem konkurs magicznego pudełka z MasterChefa. Rui san przynosiła np. 2 ziemniaki, por, ryż i dziwne grzybki, a ja miałem z tego zrobić dwudaniowy posiłek… dla czterech, a czasem pięciu osób.
Praca
Najważniejsze, to fakt, że jedziemy do pracy, a nie na wakacje. Pracy wolontariackiej, więc nie musimy mieć wizy, ale jednak czegoś będą od nas wymagać. Praca może być w polu, lub ze zwierzakami, więc nieraz się ubrudzimy. Może też być zupełnie czysto i sucho, jeśli np. będziemy pracować w pensjonacie. Praca to praca, należy do niej podchodzić poważnie.
Korzyści
Poza tym, że pracując nie wydajemy pieniędzy (może poza pamiątkami), to zyskujemy japońskich znajomych. Nigdy nie wiadomo kiedy i jak może się to przydać. Ale może. Poza tym poznajemy Japonię od środka. Codzienne zwyczaje, codzienne dziwactwa, codzienną nudę i znój. No i język. Dla nie to największy zysk. Po kilku tygodniach na wolontariacie słownictwo bardzo się wzbogaca. O te zwyczajne słowa, te których na kursach nie uczą, albo uczą mało. Np. „podaj młotek”. Widzieliście kiedyś takie zdanie w podręczniku do nauki języka? A przecież to podstawowy zwrot.
Wady
Zwykle mamy internet, ale o telewizji, fastfoodach i marnowaniu czegokolwiek raczej zapomnijcie. Wwoofers to program ekologiczny. Na szczęście nie jedyny. Można poszukać innych, mniej eko, jeśli taki styl pracy Wam nie odpowiada.
Na zakończenie
Wolontariat w Japonii to niezła przygoda, a najlepsze, że nigdy nie będziecie na to za starzy. Możecie zacząć nawet na emeryturze. Czegoś się nauczycie, poznacie nową kulturę i wielu fajnych ludzi. To nie jest zajęcie dla wszystkich, ale dla wielu będzie nowym horyzontem. Dla mnie był wstępem do zamieszkania w Japonii.
Bardzo cenne informacje! Dzięki 🙂
Proszę bardzo. I polecam, bo to dobre odmóżdżenie dla mieszczucha.
Dzięki za poradę. 🙂
A nie ma za co. Chyba dorastam do tego, by przyszłej jesieni znów pojechać.
Swietny pomysl na poznanie Japonii. Bardzo fajny wpis, dzieki !