Widział ktoś kiedyś czystą betoniarkę? Takie wielkie auto, co przewozi 6m3 betonu na raz. To nie może być czyste. Chyba, że na zdjęciu w katalogu maszyn budowlanych, albo na parkingu przed fabryką betoniarek, zanim ją ktoś kupi. Ale czyta betoniarka wyjeżdżająca z budowy?
Mówią, że takie rzeczy tylko w Japonii. Nie wiem, czy tylko, ale tam na pewno. Generalnie auta są czyste. Bez wyjątku. Ciężarówki, nie tylko są czyste, ale jeszcze mają mnóstwo chromu na sobie. Świecą jak BMW na festynie pod remizą. Ale kiedy zobaczyłem wyjeżdżającą z budowy betoniarkę, która była czyta… Miałem pewne podejrzenia, że to jakiś pokaz dla turystów. Niemożliwe, by to była norma.
Owszem, kiedyś w Polsce zakładałem akwarium bardzo pedantycznemu panu. Jego dom był w remoncie, a ja zdążyłem już poznać architekta, majstra od stolarki i kierownika prac. Ale właściciela (inwestora, bo tak go wszyscy nazywali) jeszcze nie było. Inwestor, to takie modne słowo, żeby klient czuł się ważniejszy. Nie wiem jak klienci, ale ja bym się czuł wyśmiewany, gdyby nazywano mnie inwestorem. Owy klient zwany inwestorem, zapowiedział (telefonicznie) majstrowi, że jedzie i zaraz będzie w lokalu, żeby się ze mną spotkać i uzgodnić kilka udziwnień z architektem. Majster odkładając telefon z pełną powagą zakrzyknął: „Inwestor jedzie!” Robotnicy zaczęli sprzątać! Zamiatać gruz, odkurzać (na budowie, gdzie przed chwilą kuli ściany), przebrali się w czyste ciuchy, poukładali narzędzia, a te brudne, lub chwilowo zbędne schowali w kontenerze przed domem. Patrząc na czystą betoniarkę zastanawiałem się, czy aby to nie jest budowa dla japońskiego alter ego mojego klienta.
Jak to zwykle bywa, odpowiedzi na niezadane pytania pojawiają się, kiedy przestajemy ich szukać. Pierwszą wskazówką, było spostrzeżenie, że na peronie dla shinkansenów były myjki ciśnieniowe. Kolejną byli panowie z hurtowni rybnej, którzy o 8 rano myli swoje samochody na parkingu, obok ramp załadunkowych. Ostateczne rozwiązanie zagadki pojawiło się kiedy jeździliśmy rowerami po Osakikamijimie. Z niewielkiej lokalnej stoczni, czy też innego przybytku tego typu, wyjeżdżał samochód. Nim wyjechał na ulicę dwóch pracowników z japońskimi karcherami wypłukało z wyjeżdżającego samochodu wszelkie zabrudzenia. Z brudem na bieżniku opon włącznie.
Rui san twierdzi, że japońskie auta się mniej brudzą, bo przy myciu są pokrywane jakąś „magiczną” substancją. Nie chce mi się wierzyć w japońską wyjątkowość środków do mycia samochodów. Przypuszczam raczej, że to sprawa kulturowa.
Tak, czy inaczej, czysta betoniara robi wrażenie. Dwie czyste betoniarki na głównej ulicy, to już przesada.
Tymczasem na budowie w naszej dzielnicy chromowanych i błyszczących od czystości betoniarek widywałem do 6 na raz. Wrażenie jest tym większe, że betoniara jest czterokrotnie większa od zwykłych lokalnych ciężarówek, którymi zaopatrywane są wszystkie okoliczne firmy i sklepiki. Prawdziwe ciężarówki, widuje się tu z rzadka i zwykle w porze, w której miejscowi nie spacerują po okolicy. Ciężarówki o słusznych rozmiarach mają dziwny układ kierowniczy, bo nigdy nie widziałem, by wielkie auto zawracało na wąskiej ulicy tak sprawnie. Ba, przypuszczam, że naszą małą Tigrą ledwie bym się wyrobił.
Gdzieś na Japońskiej wiosce obserwowaliśmy jak 3 robotników szmatkami czyścili koparkę po dniu pracy. W wykopie błoto ale żółta koparka błyszczała w promieniach zachodzącego słońca.
Takie rzeczy to tylko w Japonii 🙂
Trzeba racać…
Ja byłam pod wrażeniem obserwowanej przeze mnie budowy nowego wieżowca na Roppongi. Na terenie, na którym miał stanąć nowy obiekt, był mały chram bogini Amaterasu. Na czas budowy szczelnie „opakowano” go z zewnątrz, zawinięto nawet część czerwonych torii. Został wygrodzony specjalny pas umożliwiający wiernym dostęp do świątyni. Po kilku miesiącach zaraz za chramem wyrósł wielki budynek, a świątynkę otoczono pięknym ogrodem. Na koniec posadzono tam duże, dorosłe drzewa. Wprawdzie na początku owinięte były grubymi „bandażami”, ale już kilka tygodni po przesadzeniu zaczęły kwitnąć i wypuszczać liście…