– Karawan?
– Nie. – Sylwia z właściwą sobie obojętnością odpowiedziała na moje pytanie, nawet nie zaszczycając obiektu moich pytań, swoim spojrzeniem.
– Jakiś, ten, no… samochód agencyjny? – Staram się nie być wulgarny, choć jedyne co mi się kojarzy to Pussy Wagon z filmu Kill Bill.
– O czym Ty mówisz? O taksówce?
– To jest taksówka?
– Wszystkie znaki na ziemi i aucie wskazują, że tak.
– Poza firankami w oknach.
– Zwłaszcza firanki w oknach.
Tak oto mijając samochód z firankami w oknach skupiłem się na szczególe, a nie zauważyłem ogółu. Czyli, że auto stoi na postoju taksówek, przed dworcem i ma na dachu logo korporacji taksówkowej, a za przednią szybą świecący znak: ”wolny”. Kierowca jest w marynarce i białych rękawiczkach.
Myślałem, że nie dane nam będzie poruszać się po Japonii taksówkami. A jednak, kiedy byliśmy w Iwakuni i czas nas gonił, rozważyliśmy taką możliwość. Taksówka stała akurat przy przystanku autobusowym. Autobus miał przyjechać za kilkanaście minut. Za mało, żeby zrobić dobre wieczorne zdjęcia, za dużo, żeby zdążyć na pociąg do Hiroszimy, którym chcieliśmy jechać. Następny prawdopodobnie za kolejne 20 minut, ale pewności nie mamy. Nie sprawdziliśmy.
Zastanawiamy się nad brawurową decyzją, kiedy nagle tylne drzwi taksówki się otwierają. Chyba jednak nie chcemy jechać, ale na wszelki wypadek Sylwia zapytuje, ile by nas ta przyjemność kosztowała i jak szybko dojedziemy na dworzec. Dojedziemy na czas, ale tanio nie będzie. Rezygnujemy. Drzwi się zamknęły, a my staliśmy wciąż w tym samym miejscu. Po krótkiej dyskusji, podejmujemy decyzję, że raz się żyje, a taksówką w Japonii jeszcze nie jechaliśmy, będzie o czym opowiadać. Albo nie. Zobaczymy.
Drzwi taksówki otworzyły się, jakby cały czas słyszały naszą rozmowę i na dodatek rozumiały po polsku. Wsiadam i zapadam się. Siedziałem kiedyś w równie miękkim fotelu, ale to było w czyimś salonie lata temu. Nigdy w samochodzie. W pierwszej chwili pomyślałem, że coś popsułem. Drzwi się chyba same zamknęły, nie jestem pewny, byłem zbyt zajęty ogarnianiem miękkiej taksówkowej kanapy z koronkową narzutą. Prawie jak u babci. Kierowca taksówki była kobietą. Uśmiechniętą i zdecydowanie znającą okolicę. Wspomniała, że mogą być korki, ale wtedy pojedziemy po chodniku. Beznamiętnie, jakby rozjeżdżanie ludzi na chodniku było w tym mieście co najmniej tak samo powszechne jak kupowanie w automacie ciepłej kawy w puszcze.
Zaraz, zaraz. A tu są w ogóle chodniki?
Były. Bo główna ulica ma ze dwa pasy ruchu w każdą stronę, więc i chodnik zaplanowano. Nasza drajwerka opowiada, że to przez amerykanów, bo korzystają z tutejszego lotniska wojskowego. Ale co właściwie przez nich, to nie wiem. To, że są chodniki, że jest szeroka droga, czy że korek?
Nawet gdybyśmy chcieli brnąć w dyskusję o Amerykanach, to i tak nic byśmy się nie dowiedzieli, bo w telewizorku, który był obok kierownicy właśnie zaczynała się finałowa scena pojedynku, samurajskiego filmu. Nasza dobrodziejka oglądała go, nim zabrała na pokład gaijinów. Film zresztą ogląda cały czas, czasem tylko patrząc, na drogę, a teraz daję głowę, że nie zerknęła na nią ani razu, aż pojedynek się skończył.
Chwilę później byliśmy przed dworcem. Taksówkarka zapytała, dokąd jedziemy, a na wieść, że do Hiroszimy, podjechała pod inne wejście. Powiedziała, gdzie są automaty biletowe, z którego toru odjazd i zapewniła, że zdążymy.
Drzwi otworzyły się same. O tym, że tak się dzieje czytałem dziesiątki razy, a jednak kiedy tego doświadczyłem, byłem lekko zaskoczony. Tak jak pierwszy raz, gdy nasz współlokator głośno siorbał przy jedzeniu. Niektórych rzeczy trzeba doświadczyć, żeby zrozumieć, nie wystarczy o nich czytać…
Hahaha, no nie, nie mów, że nie wiedziałeś o automatycznych drzwiach! I o firankach? Przecież to wręcz kultowe jest, jak żółte caby w NY 🙂 Śmiechy śmiechami, ja za to dowiedziałam się o taksówkach innej rzeczy. Zauważyłeś, że lusterka w taksówkach nie są „normalnie”, tylko tak bardziej z przodu, na wysokości maski? Podobno samochody z „przemieszczonymi” lusterkami były kiedyś tańsze od tych „w stylu europejskim”, dlatego większość ludzi kupowała na taksówki właśnie takie modele. Później przyjęło się to jako ogólna zasada. Nie wiem ile do końca jest w tym prawdy, ale jestem w stanie w to uwierzyć.
P.S. A z tym lotniskiem, to chyba droga szeroka 😉
O drzwiach oczywiście wiedziałem. O firankach chyba nie, a jeśli tak, to zapomniałem. O wielu rzeczach człowiek wie, a jednak kiedy spotka się z nimi po raz pierwszy w prawdziwym życiu, to zaskakują.