Druga garść porad jak się przygotować na wyjazd do Japonii. Zapraszam do poczytania i komentowania.
- Mam nadzieję, że nikomu się to nie przyda, ale wyjeżdżając za granicę dobrze zapisać sobie adres i numer telefonu do polskiej ambasady. Tak na wszelki wypadek.
- Jeśli planujecie się w Japonii zmotoryzować, to potrzebne będzie międzynarodowe prawo jazdy. I tu ważne, żeby nie było ono to byle jakie, pierwsze z brzegu. W Polsce (on niedawna) można wyrobić międzynarodowe prawko wg dwóch konwencji: genewskiej i wiedeńskiej. Nas interesuje genewska, bo tylko ta jest w Japonii honorowana. Wyrobienie międzynarodowego prawa jazdy, jeśli ma się już polskie jest dość proste, niedrogie i zajmuje mało czasu. Pamiętajcie jednak, że w Japonii ruch jest lewostronny, a niektóre znaki wyglądają troszkę inaczej niż nasze.
- Jednym z najbardziej zaskakujących, choć okazujących się logicznym rozwiązaniem jest nakaz parkowania tyłem. W ten sposób mamy szerokie pole widzenia przy wyjeżdżaniu z miejsca parkingowego.
- Kosmetyki w Japonii są trochę inne i warto o tym wiedzieć. Ja np. miałem poważny problem, żeby porządnie się ogolić. Zakup dezodorantu też bywa kłopotliwy, a jeśli myślicie, że fajną przygodą będzie wizyta u japońskiego fryzjera, to możecie się zdziwić, kiedy ten odpowie, że jasnych i kręconych włosów nie strzyże. Zwłaszcza zdziwi to kogoś, kto ma włosy ciemne i proste.
- Weźcie ze sobą trochę pierdółek na prezenty. Jakieś długopisy z Cepelii, czy magnesy na lodówkę. Przydadzą się na prezenty dla poznanych Japończyków. Prezenty to ich pasja narodowa. Dostałem kiedyś ciastko za ustąpienie miejsca w metrze. Sam dawałem prezenty za pokazanie mi z okna autobusu miejscowych atrakcji. Jednym, słowem warto być przygotowanym. Dla znajomych można wziąć Żubrówkę, dostępną w niektórych miejscowych sklepach i barach, ale taka z Polski wiadomo, że lepsza. Dla niepijących polecam ceramikę z Bolesławca, bardzo modny polski prezent.
- Z niewyjaśnionych przyczyn świetnie radzę sobie z orientacją w przestrzeni na powierzchni ziemi, ale w podziemiach się gubię. Pewnie dlatego, że schody pod ziemię zakręcają zbyt wiele razy. W takiej sytuacji pomaga mi kompas i mapa. Mapa może być w telefonie, a kompas kupiłem najprostszy, za 108 jenów. Mamy w końcu 21 wiek.
- Zawczasu ściągnijcie kilka najprzydatniejszych aplikacji. Często polecaną jest Maps.me ze względu na zawiłości miejscowego prawa niektóre obszary miejskie w Japonii są wyłączone z offlinowego korzystania z Google Maps. Warto mieć alternatywę.
- Kolejną aplikacją bardzo, bardzo przydatną jest Google Translate. Od kiedy pozwala tłumaczyć tekst na zdjęciu stała się moją ulubioną apką. W Japonii o tyle ułatwia życie, że większości napisów nie jesteśmy w stanie przepisać do słownika, o ile nie uczyliśmy się latami miejscowego języka. Tłumaczenie ze zdjęcia wyeliminowało ten problem.
- Google translate najlepszym przyjacielem, ale są znaki, które warto znać:
小 – mały, znak często spotykany na spłuczce w toalecie
大 – duży j.w.
水 – woda
金 – metal, złoto, pieniądze
駅 – stacja kolejowa
入口 – wejście
出口 – wyjście
空 – pusty/wolny znak spotykany na taksówce, czasem świeci się na czerwono, żeby zmylić turystę. Jeśli świeci, znaczy, że taksówka jest wolna.
寿司 – sushi
すし- sushi zapisane sylabuszem hiragana
スシ – sushi zapisane sylabuszem katakana
円 – ¥, jen, pieniądz, lub okrągły.
千 – tysiąc, np.: 5000 jenów 5千 円
万 – dziesięć tysięcy, spotykane przy dużych cenach np. 3万 = 30 000¥, czyli ok 1000zł - Adresy w Japonii są dla nas zupełnie nieintuicyjne, a niektóre miasta, jak Kioto, mają system adresowania inny niż ogólnie przyjęty. Adres podajemy od końca, czyli od obszaru największego: np.: Japonia, przez prefekturę, miasto, dzielnicę, okręg, kwartał, aż do konkretnej działki. Numery domów stojących obok siebie rzadko mają sąsiednie numery. Zależy to od kolejności budowania, a nie od numeru parceli. Przy stacjach i przystankach są mapki, które warto sfotografować. Szukając na Google Maps najlepiej wpisać nazwę przybytku, do którego się udajemy, a nie adres.
- Mapy zawsze są umieszczone tak, by to co przed nami było na górze, a to co za nami na dole. Oznacza to, że mapa na tym samym słupie, ale po dwóch jego stronach jest zupełnie inna. Genialne rozwiązanie dla tych, którzy nie wiedzą, gdzie jest północ. Ale trzeba się przestawić, bo polskie mózgi przyzwyczajone do intelektualnego wysiłku przy czytaniu mapy, czasem wariują od tej prostoty.
- Nie należy mylić mapy z ulotką, którą czasem dostajemy w informacji turystycznej, a na pierwszy rzut oka wygląda jak mapa. Czasem ma nawet na górze napis „map”. G… prawda. Mapa odwzorowuje skalę. Ulotka nie. I tak wodospad narysowany obok mostu może być od niego oddalony o pół dnia marszu, a góra na drugim końcu obrazka będzie rzut kamieniem od nas. Bywają takie „mapki” na których podane są odległości. Ale i tak trzeba uważać, by odruchowo nie potraktować skali rysunków ze stanem faktycznym. Np. ulotka pokazuje, że do świątyni można dojść w 5 lub 20 minut. Ale rysunek zasugeruje, że 5 minutowa ścieżka jest dłuższa, bo akurat po tej stronie mapki nie było nic więcej do narysowania, więc zapełniono kartkę dróżką. Pamiętajcie liczby są ważniejsze!
- Język japoński jest dla Polaków łatwy w mowie, ma prostą gramatykę i niezbyt dużo łamańców językowych. Warto się nauczyć kilku podstawowych zwrotów. To zawsze ułatwia przełamanie lodów. Nie ma znaczenia, że nie zrozumiecie odpowiedzi, która zapewne będzie kwiecista i pełna bezsensownych rozwinięć. Japończyk zapytany o drogę zrobi wszystko, żebyście go zrozumieli.
- Nie należy pytać przypadkowych ludzi o drogę. Mogą poczuć się zobowiązani do udzielenia pomocy, a tym samym spóźnią się do pracy, zawalą termin i będą musieli długo giąć się w pokłonie przed szefem, który nie toleruje spóźnień. Od pomagania turystom są ludzie w mundurach. Pracownicy metra, kolei i policjanci.
- Przydatne zwroty, zapisane tak jak się czyta po polsku:
arigatoo – dziękuję
kon’niciła – dzień dobry
konbanła – dobry wieczór
sumimasen – przepraszam np. pytając o drogę, albo dziękuję, gdy ktoś pomoże nam kupić bilet w automacie
gomen nasai – przepraszam, gdy coś bardzo przeskrobiemy
ojasumi nasai – dobranoc
sajonara – żegnam
Tak, tak i jeszcze raz TAK! Jakie to wszystko prawdziwe! A ja zapomniałam o prezentach dla przypadkowych Japończyków i bardzo tego żałowałam.
Nawet małpy spadają z drzew.
Moje ulubione japońskie przysłowie. Każdy może popełnić błąd. Czasami boli, ale trudno.