Trochę trudną do wytłumaczenia, a jeszcze trudniejszą do zrozumienia jest funkcja pustki w japońskiej kulturze. Kompozycja przestrzenna opiera się na odwrotności europejskiego, barokowego przepychu. Jak pójdziemy do ogrodu w Wilanowie, to zachwyci nas bogactwo piękna. Kwiaty, kwiatuszki, klomby, krzaki, żywopłoty, rzeźby, drzewa – wielkie i rozgałęzione.
A w ogrodzie japońskim?Widzimy coś co powinno być trawnikiem, a nim nie jest, bo zamiast trawy rośnie mech. Drzew jest mało, a te co są, to jakieś miniaturki. Do tego gałęzi mają niewiele, a na dodatek misternie przycinane. Rzeźb nie ma, nie licząc kamiennych pagód. Jest za to staw z karpiami, wielkie głazy, i mnóstwo przestrzeni. Nad stawem jest mostek, a ścieżka idealnie poprowadzona wyłożona płaskimi głazami. Oczywiście nad takim ogrodem czuwa niewidzialna armia ogrodników, czasem mnichów, a czasem ogrodników w nastym pokoleniu związanych z danym miejscem. Dla życiowo niezdecydowanych, to musi być błogosławieństwo, urodzić się w takiej rodzinie i od maleńkości wiedzieć, co się będzie robić w życiu. Ale być urodzonym indywidualistą, to chyba straszny dramat.
Ścieżka jest idealnie zamieciona, nie leży na niej ani jeden listek, bo ktoś przed chwilą go sprzątnął. Na powierzchni stawu też nie ma żadnych paprochów. Jest tylko jeden czerwony liść klonu palmowego, który idealnie podkreśla malowniczość tego miejsca. Jestem dziwnie przekonany, że ten listek został pozostawiony umyślnie.
O pustce miałem pisać. A pustka ma nas zmuszać do refleksji, do kontemplowania, tego czego nie ma. Może być metaforą tego, czego nam brakuje. Ale może być traktowana bardzo dosłownie, bo w japońskim mieście brakuje najbardziej przestrzeni. Za naszym oknem mamy 22 cm wolnego, dalej stoi następny budynek. Nawet jak się w niebo patrzy, to nie widać jego ogromu, bo zawsze w „kadrze” widać dachy budynków i kilometry kabli.
Ekstremalnym przykładem ogrodu w którym rządzi pustka, jest Kiotyjski Ogród Zen przy świątyni Ryoan-ji. Ogród suchego kraiobrazu, w którym jedyną florą jest mech wokół 15 głazów. Od ponad 500 lat zaskakuje i zachwyca swoją prostotą.
Skąd u mnie zainteresowanie tematem brakujących elementów?
Kiedyś przeglądałem czasopismo akwarystyczne. Ten dzień wpłynął na moje późniejsze życiowe decyzje. I od tego momentu, wiedziałem co będzie moim chlebem powszednim. Akwarium było założone w tzw. stylu japońskim. I choć dziś uważam, że to konkretne nie jest niczym fenomenalnym, to wtedy było dla mnie bardzo odkrywczym. Nie było wypchane po brzegi roślinami i korzeniami, a przeciwnie. Było w nim pusto, w tamtych czasach takie akwarium było rewolucją.
Wczoraj oglądałem dwa filmy: Nasza młodsza siostra i Jak ojciec i syn.
W obu czegoś brakuje. Historie niby proste. Życiowo trudne, ale w XXI wieku nie zaskakują. Widzieliśmy już wszystko, więc żeby nas wzruszyły musi w nich być coś innego, coś czego nam brakuje. A brakuje pustki. Pojawia się ona w kinie azjatyckim. Zamiast wybuchów i pościgów, mamy wstyd, przemilczenia i ukrywane uczucia. Bohater ma coś do powiedzenia, ale się wstydzi, albo boi się, że kogoś słowem zrani. Milczy więc i cierpi samotnie. Bo choć Japończycy mówią dużo, to nie o uczuciach. W obu filmach mamy postawy, które da się zrozumieć, tym bardziej, że sami nie wiemy jakbyśmy postąpili w podobnej sytuacji. Można się z bohaterem nie zgadzać, ale trudno go krytykować. Tymczasem brakuje jasnego przekazu i aż się prosi, by bohaterowie po prostu się do siebie przytulili. To by pewnie naprawiło zepsute relacje. Ale przytulanie jest bardzo niejapońskie.
Siedząc przed telewizorem miałem ochotę krzyknąć: „przytul syna głupcze”, albo „obejmij siostrę głupia kobieto”.
Zrozumieć pustkę, to zadanie dla widza.
Albo zanegować pustkę, to zadanie dla bohatera.
Oglądając ogród, film, czy obraz stajemy się jedną z sił, które walczą o swoje racje. Widz, kontra twórca. A kiedy pojmiemy to czego nie ma, może nas to przytłoczyć tak bardzo, że zatęsknimy za chwilą, w której jej nie rozumieliśmy.