Koyasan, czym jest i czemu warto zobaczyć?
Koyasan, to miejsce pielgrzymek wyznawców buddyzmu szkoły Shingon i niezła trakcja turystyczna. Setka świątyń, największy cmentarz w kraju, stare cedrowe lasy, górskie ścieżki, a dla chętnych nocleg w buddyjskiej świątyni. Niektórzy mówią, że jak chcesz „poczuć klimat prawdziwej Japonii”, to musisz zaliczyć nocleg w Koyasan. Ja się z tym nie zgadzam, bo nie wiem czym jest „prawdziwa Japonia”. Ale wizytę w tym miejscu polecam z całego serca każdemu, kto ma na to czas.
Gdzie to właściwie jest?
Koyasan znajduje się w prefekturze Wakayama. Czyli w samym środku Japonii. W linii prostej jest to tylko 50 km na południe od Osaki. Ale ponieważ to góry, droga trochę się komplikuje i wydłuża. Za to widoki z okna pociągu jadącego do Koya są naprawdę super. Góry jak z obrazka. Koyasan znajduje się ok. 800m nad poziomem morza, co jest dobrą wiadomością dla zmęczonych letnim, japońskim upałem. W górach jest chłodniej. W lipcu i sierpniu różnica temperatury odczuwalnej między Osaką i Koyasan może sięgać kilkunastu, a nawet dwudziestu stopni.
Na wycieczkę do Koya należy przeznaczyć cały dzień, bo sam dojazd z Osaki zabiera 2h. Na miejscu jest tylko kilka sklepików i dosłownie parę knajpek. Ten dzień będzie raczej ascetyczny. Natomiast jeśli spędzicie tam noc, to asceza potrwa dłużej, ale przygoda będzie pełniejsza.
Koyasan – trochę historii
Historia Koyasan zaczyna się ponad tysiąc lat temu. Mnich Kukai żyjący na przełomie VIII i IXw. po powrocie z Chin gdzie zgłębiał nauki buddyjskie, wyprosił u cesarza Saga nadanie ziemi pod budowę kompleksu świątynnego. Ziemię otrzymał w 816 roku w środkowej części półwyspu Kii. Pomiędzy ośmioma górami, na płaskowyżu, który dziś znamy pod nazwą Koya. Już w trzy lata po nadaniu ziemi konsekrowano główny klasztor.
Kukai był założycielem sekty Shingon, czyli jednaj z najpopularniejszych w Japonii. Przy czym słowo sekta, jest tu rozumiane jako szkoła lub wyznanie, a nie jako stowarzyszenie groźnych szaleńców.
W Koyasan znajduje się największy w Japonii cmentarz, a wśród starych Cedrów i Cyprysów za cmentarzem znajduje się mauzoleum mnicha Kukia, któremu pośmiertnie nadano imię Kobo Daishi.
Miasteczko wpisane na listę UNESCO w 2004r. jest naprawdę nie duże. Poza setką świątyń nie ma tu zbyt wiele. Nie ma McDonalda ani nawet Moss Burgera. Kombini jest, ale przypomina bardziej sklep z pamiątkami niż porządne 7-eleven z miasta. Statystycznie mnichów jest w mieście
Czy warto odwiedzić Koyasan?
Warto.
Ale nie wierzcie tym, którzy mówią, że tu poczujecie prawdziwy klimat Japonii. Poczujecie tu klimat małomiasteczkowy, górski, cmentarny, świątynny, buddyjski. Ale nie będzie to „prawdziwy klimat Japonii”. Koyasan to miejsce jak każde inne. Tylko trochę inne.
Czy w w Licheniu jest „prawdziwy klimat Polski”?
Jeśli macie na to czas, to jedźcie do Koyasan. Jeżeli macie na to pieniądze, to śpijcie w świątyni na górze Koya. A może macie to doświadczenie za sobą, podzielicie się doświadczeniami w komentarzu?
Ale pamiętajcie, że nie każdemu wyjazd do Koya jest potrzebny. Ja patrzę na to miejsce z punktu widzenia przewodnika i fotografa. W obu wariantach Koya mi się podoba.
Dojazd do Koyasan
Z punktu widzenia zwykłego turysty do Koyasan możemy dostać się tylko na dwa sposoby. Z JR Pass, lub bez niego.
Jednak droga jest mniej więcej taka sama w obu przypadkach. Pierwszy etap to dojazd z Osaki do stacji Hashimoto. Ten etap można pokonać linią JR z wykorzystaniem JR Pass lub od początku prywatną linią Nankai. Pamiętajcie tylko, że prywatne linie nie zatrzymują się na tych samych dworcach co JR.
Pociąg
Dalej już nie mamy wyboru. Trzeba korzystać z Nankai. Ten fragment podróży odbywa się w innym świecie, innej rzeczywistości w innych czasach. Pociąg powolutku mija piękne góry, doliny i mieściny w oddali. Bambusy, cedry, znów bambusy, błękit nieba, zieleń gór i tak w nieskończoność. A góry jakich u nas nie ma. Jak na obrazku małego dziecka. Szpiczaste, stożkowate, pokryte gęstą zielenią. I nagle tunel, ciemność i tylko koła skrzypią na wirażu wąskich torów.
A później stacja i postój. Na stacji jeden człowiek. Pracownik kolei. Wymienia ukłony z naszym konduktorem. Czasem nawet chwilę rozmawiają. Patrzą na zegarek, a kiedy wybije odpowiednia godzina znów się kłaniają i ruszamy dalej, przez góry, doliny i tunele, aż do kolejnej stacji na której nie ma nic poza kolejarzem.
Po drodze jest tylko jedna stacja na której jest coś. To Kudoyama, tu zaczyna się szlak pieszy dla lubiących wyzwania. Tu też widać wszędzie tajemniczy symbol – sześć monet na czerwonym tle. To mon (herb) klanu Sanada. Tu, w tę głuszę, zostali zesłani przedstawiciele tego znakomitego rodu, po bitwie pod Sekigaharą w 1600 roku. W tej zapomnianej przez cywilizację okolicy mięli dokonać swych dni ludzie, którzy stanęli po „złej stronie”. Sanada Yukimura w swej czerwonej zbroi ponoć śnił się Tokugawie Ieyasu jeszcze długo po tym, jak zginął w bitwie o Osakę w 1615 roku. Jedyny człowiek, którego bał się wielki shogun mieszkał w tej mieścinie.
Kolejka linowa
Druga przesiadka czeka nas w Gokurakubashi, gdzie przesiadamy się w kolejkę linową. Mamy na to +/- 5 minut. To dość czasu, ale jeśli utkniecie w dworcowej toalecie, to możecie całkiem długo czekać na kolejny kurs. Raz widziałem taką sytuację. Para Francuzów nie wiadomo na co oczekiwała. Pierwszy klakson i nic. Drugi i nadal nic. Po trzecim klaksonie kolejka ruszyła i wtedy oni patrzyli jakby ktoś ich okradł. Ale już było za późno na reakcję.
Autobus
Na górze przesiadamy się w autobus. A ponieważ jest tam wąska górska droga, obowiązuje zakaz chodzenia pieszo. Autobus to jedyna opcja wydostania się ze stacji.
Obsługa na stacji pyta dokąd chcemy jechać i kieruje nas do odpowiedniego autobusu. Możemy podać nazwę świątyni w której planujemy nocleg (o ile planujemy) lub atrakcji, którą chcemy zwiedzić najpierw, ale o tym napiszę poniżej.
Brzmi skomplikowanie, ale wcale takie nie jest. Wszystkie przesiadki po drodze są w zasadzie jedyną możliwą drogą. Nie da się zgubić.
Opcja dla niezwykłych turystów
Właściwie, to nawet nie dojazd. Jeśli lubicie piesze wycieczki, to możecie sporą część trasy przejść pieszo. Od stacji Kudoyama, o której już wspomniałem, do bramy miejskiej można dojść pieszo. Zajmuje to ok 8h. Są trzy szlaki do wyboru. Nie będę się rozpisywał na ten temat, bo sam tego szlaku nie przeszedłem. Ale znam kogoś kto to zrobił i był zadowolony. Tylko nie zwiedził miasta, bo Koyasan to nadal Japonia, czyli po 17:00 nie ma co zwiedzać, bo wszystko zamknięte. Choć nie do końca, ale o tym w kolejnych wpisach.
Wygodny bilet
Dojazd już opisałem, a teraz jak za niego zapłacić. Oczywiście dla posiadających JR Pass może być ciut taniej, bo zapłacą tylko za przejazd z Hashimoto do Koya, oraz autobusy. Za przejazd płaci się wtedy jak za każdy inny bilet, kupując go na stacji. A już na stacji Koyasan można kupić bilet dobowy na autobusy. Choć moim zdaniem autobusy w Koya są dla tych dobrze zorganizowanych, lub mających nadmiar czasu. Po prostu nie jeżdżą zbyt często, a odległości są akceptowalne dla piechurów. Ale autobusu i tak nie unikniemy, ze względu na ten odcinek drogi, który jest zamknięty dla ruchu pieszego.
Koyasan – World Heritage Ticket
W Osace (na wybranych stacjach linii Nankai) można kupić: Koyasan-World Heritage Ticket. Jego koszt wynosi obecnie 3400¥. To w zasadzie zestaw biletów, który działa przez maksymalnie dwa dni i poza przejazdem uprawnia do zniżek na zwiedzanie i pamiątki na miejscu.
W pakiecie dostajemy bilety na pociąg, oraz na autobusy. Bilety obejmują dojazd z Osaki do Gokurakubashi (z przesiadką na stacji Hashimoto), wjazd kolejką linową do Koya, oraz bilety na autobusy na miejscu. Droga powrotna wygląda tak samo. Jest jeszcze opcja trochę droższa, na pociągi ekspresowe. Ale to jest największy przypał o jakim słyszałem. Ekspresem można pojechać tylko w jedną stronę, a jazdę w drugą, trzeba dopłacić jeszcze raz, lub jechać zwykłym pociągiem. Poza tym, pociągów ekspresowych jest mniej i czasem po prostu nie opłaca się na niego czekać, bo skraca dojazd o pół godziny.
Jeśli chcecie do Koyasan dojechać na pakiecie biletów, to trzeba pamiętać, że nie na każdej stacji go kupicie. A na tych gdzie można, nie zawsze okienka są czynne cały dzień, więc warto to sprawdzić na oficjalnej stronie. Zwłaszcza jeśli planujecie ruszyć wcześnie rano, to polecam kupić bilet dzień wcześniej.
Koyasan dla łowców okazji
Pewnie ucieszą się wszyscy łowcy okazji i przygód. Na stacjach metra w Osace, zwykle gdzieś przy bramkach lub przy wyjściach znajdują się ulotki z różnymi okazjami. Kiedyś znaleźliśmy tam ulotkę opisującą bilet możliwy do zakupu na stacji metra (w Station Master Office). Działał podobnie jak zestaw biletów opisany wyżej, ale był to tylko jeden bilet, minimalnie droższy, ale nie trzeba było jechać metrem do stacji linii Nankai, czyli de facto wychodziło taniej.
c.d.n.
W kolejnych postach opiszę co tam zwiedzać i jak wygląda nocleg w świątyni. Już teraz zapraszam.
Jeśli podobał Ci się ten post, skrobnij komentarz, a najlepiej zasubkskrybuj nasz blog. Zostaw swój adres email, a my powiadomimy Cię o kolejnych wpisach o tym: co, kiedy i dlaczego warto zobaczyć w Japonii.
1 thought on “Koyasan – miasto buddyjskich mnichów”