Krótką historię i opis jak dojechać do miasteczka Koyasan przedstawiłem w poprzednim artykule, a dziś będę Wam je pokazywał, od strony jego nietypowej bazy noclegowej. Hoteli tu nie ma, ale są pokoje gościnne w buddyjskich świątyniach. Poza spędzeniem nocy w świątyni, dostaniemy szansę na spożycie wegetariańskiego posiłku i wzięcie udziału w porannej ceremonii modlitewnej. Do dzieła.
Nocleg w świątyni
W Koyasan znajduje się około stu świątyń buddyjskiej sekty Shingon. Wiele z tych świątyń oferuje dla pielgrzymów i turystów nocleg, nazywany Shukubo. Aby skorzystać z tej możliwości, nie trzeba zbytnio kombinować, wystarczy poszukać noclegu na popularnych portalach do wyszukiwania noclegów np.: booking.com, ale są też strony, które oferują wyłącznie shukubo.
Nocleg na górze Koya nie jest opcją budżetową, bo ceny zaczynają się powyżej 10 000¥ za osobę (350zł), a bywają nawet 3-4 razy wyższe. Przy rezerwacji zwróćcie uwagę, że ceny podane są od osoby i uzależnione są od wielu rzeczy. Ilość posiłków (kolacja i śniadanie, albo tyle śniadanie), dostępność łazienki, wielkość pokoju itd. W tzw sezonie kluczowa może być wielkość pokoju, bo jeśli chcecie mieć dwójkę, a zostały tylko czwórki, to dostaniecie „zniżkę” wynikającą z tego, że dwie nieistniejące osoby nie będą jadły śniadania i kolacji, ale za ich fantomowy nocleg będzie trzeba zapłacić. Ale nie bójcie się na zapas, to był przykład ekstremalny.
Oczywiście znam szczęśliwców, którzy za nocleg płacili znacznie mniej, ale to są raczej wyjątki. Znam też takich, którzy nie doczytali do końca bardzo atrakcyjnej oferty i spali w zwykłym hostelu w sąsiedniej wiosce, przy czym jej sąsiedztwo liczone było w długich kilometrach.
Zakwaterowanie w świątyni
Jeśli uda się znaleźć interesującą ofertę, to czeka nas niezła przygoda. Odnalezienie świątyni nie jest trudne, ale przyda się wprawne oko, a czasem nawet umiejętność rozpoznawania znaków kanji. Nazwy świątyń są wypisane na drewnianych tabliczkach, ścianach, czy kamieniach przed bramą. Ale jeśli potrzebujecie wsparcia w szukaniu, to można zaufać Google Maps. Jeśli aplikacja pokazuje, że stoimy przed świątynią, to zapewne tak jest, trzeba tylko znaleźć wejście. Zastanawiam się jakim cudem podróżowaliśmy po Japonii, kiedy tej aplikacji nie było. A przecież robiliśmy to i na dodatek z sukcesami.
Mój ulubiony moment, to odnalezienie wejścia i własnej przegródki na buty. Ktoś postarał się podpisać dla mnie tę półkę. To niesamowite. Moje ego wtedy rośnie, czuję się kimś ważnym. Choć wizyta w świątyni powinna takie myśli temperować.
Zaczynamy od zdjęcia butów i przywitania się z mnichami. Bywa, że są w dżinsach i koszulce polo, więc nie dajcie się nabrać. Poza tym mnich nie musi być mężczyzną.
Po krótkiej prezentacji i zapoznaniu się z zasadami świątyni i jej topografią dostajemy klucze do swoich kwater.
Komunikacja z mnichami
Nie powinniście się obawiać nieporozumień. Nocleg w świątyni jest przygotowany nie tylko dla wiernych i gorliwych buddystów, ale też dla turystów. Świątynie są przygotowane na spotkanie z cudzoziemcami, mają opisy po angielsku i francusku, mnichów operujących w tych językach, a nawet anglojęzyczne instrukcje dotyczące buddyzmu. Niestety po Polsku nie gadają, ale może ich nauczymy. Kiedyś.
Generalnie o ile nie traficie na okres pielgrzymkowy, to w Koya spotkacie więcej francuzów niż japończyków.
Kwatera
Miejsce naszego noclegu raczej nie przypomina celi w klasztorze braci mniejszych, a pokój w Ryokanie. Maty tatami na podłodze, stolik, zestaw do parzenia herbaty, klimatyzacja, szerokie okna, yukata (ubranie), umywalka, toaleta, a czasem nawet prywatna łazienka i WiFi. Telewizora nie ma, bo rozprasza. Ale na brak wygód nie ma co narzekać.
Noc w świątyni prześpimy w futonie na tatami. Wieczorem, po kolacji przyjdzie mnich i nam pościeli. I nie ma sensu próbować zrobić tego samemu, bo to jest element ich praktyki. Trudno to pojąć, ale wyręczając młodego mnicha w tym zajęciu oddalamy go od oświecenia.
Będziemy spać w futonie, czyli na bawełnianym materacu położonym bezpośrednio na podłodze, a dokładniej na matach ze słomy ryżowej. Jest to spora atrakcja, zwłaszcza dla ludzi zachodu. Pamiętam swój pierwszy nocleg na japońskiej podłodze. Było to tak ekscytujące, że tylko męcząca 36-cio godzinna podróż sprawiła, że zasnąłem. Zapach trawy jest bardzo przyjemny. Ale dla nienawykłych do twardego pleców, bywa to wyzwaniem. Cóż, egzotyka to pojęcie względne. Od kiedy mieszkamy w Japonii śpimy tak na codzień i egzotyczne to są dla nas łóżka na nóżkach, które cały dzień zajmują mnóstwo miejsca na podłodze, bo nie da się ich schować w szafie.
Posiłek
Posiłek w świątyni jest wegetariański, zgodny z filozofią buddyzmu. Dostajemy całkiem sporo misek i miseczek z ryżem, warzywami, kiszonkami, tofu i owocami. Prawdę mówiąc mimo obfitości pożywienia, nie każdy się tym nasyci. A ktoś, kto nie przywykł do tofu z tofu i kiszonymi bakłażanami, może wyjść całkiem głodny. Zwłaszcza jeśli połowę zostawi, co jest nierozsądne i niegrzeczne, a jednak nagminne. Zdażyło się raz, że na ponad 20 osób odwiedzających świątynię, tylko ja zjadłem wszystko co podano. I gdybym nie był w Japonii, to zastanawiałbym się, czy aby nie popełniłem faux pas.
Mnie najbardziej cieszą w tych posiłkach owoce. Niby świątynia i skromne jedzenie, ale kiedy jestem w Koyasan z turystami i dostaję „w spadku” kilka dodatkowych kawałków arbuza, to jestem wniebowzięty. Nie zrozumie tego nikt, kto mieszka w kraju pełnym tanich owoców.
Kolacja bywa podawana w naszym pokoju (choć nie zawsze), a śniadanie serwowane jest w specjalnym pomieszczeniu, w którym po porannej modlitwie, spotkają się wszyscy goście świątyni.
Porcje nie są mnisie. Powiedziałbym, że dość pokaźne. Na dodatek jest to ten typ jedzenia, którego większość z nas sama sobie nie zrobi. Bo nawet nie pomyśli, że można.
Ogród
Świątynie mają ogrody z których zazwyczaj są dumne, albo bardzo dumne. Super sprawą jest spacerować po ogrodzie w blasku księżyca, lub przy pierwszych promieniach wschodzącego słońca, tuż przed modlitwą. Szkoda, że nie można tego robić boso…
Łaźnia
Ofuro, to nie to samo co publiczna łaźnia w mieście, czy Onsen z gorącymi źródłami w górach. Ale zasady są takie same.
Jeśli łaźnie są dwie to nie ma problemu, a jeśli jest tylko jedna to każda z płci będzie miała wyznaczony czas, kiedy może skorzystać.
Szorujemy się na golasa siedząc na stołku. Bardzo dokładnie się szorujemy. A za uszami to nawet 7 razy. Rytuał mycia jest ważniejszy od samej kąpieli. Dlatego myjemy się porządnie i wielokrotnie. A kiedy już jesteśmy bezapelacyjnie czyści, to możemy skorzystać z basenu z gorącą wodą i się zrelaksować. Nie ma to nic wspólnego z ascezą.
Nocleg w świątyni – cisza nocna
Nocleg w świątyni nieco różni się od zwykłego ryokanu, a od hotelu to już różni się pod każdym względem. Nie byłem we wszystkich świątyniach, więc to, co opisuję, może wyglądać inaczej tam gdzie traficie.
Po wyznaczonej godzinie, kiedy bramy świątyni są zamykane (ok. 22:00) nikt już nie wchodzi i nie wychodzi na zewnątrz. Po samej świątyni można się przechadzać (oczywiście boso), kontemplować księżyc w ogrodzie (oczywiście w kapciach), pić herbatę, czy nawet pogadać z innymi gośćmi. Ale starajmy się być cicho i pamiętajmy, że o wschodzie słońca zaczynają się modły, więc nie ma co siedzieć do późna.
Modlitwa o wschodzie słońca
Największą różnicą jaką dostrzegam pomiędzy świątyniami jest poranny ceremoniał modlitewny. Cechą wspólną są gongi, dzwonki, śpiewanie sutr, palenie kadzideł. To co stanie się naszym udziałem będzie bardzo wyraźnie wytłumaczone. Ustnie przed, lub pisemnie w trakcie. Będziemy nie tylko obserwatorami, ale też uczestnikami, choć nikt nas nie będzie do niczego zmuszał. Nie ma w ogóle obowiązku brania udziału w modlitwie. Można pospać godzinkę dłużej, czyli do 6:30, a nawet 7:00.
Fotografować można, ale nie wolno
Nocleg w świątyni to atrakcja, więc nic dziwnego, że chcemy mieć z tej atrakcji pamiątki. W pokojach, w korytarzach, w ogrodach wszędzie tam wolno fotografować. Ale nie w trakcie modlitwy. Nikt jednak nie zakazuje wnoszenia aparatu do pawilonu modlitewnego. Zabrania się go tylko używać. Natomiast po modlitwie, to już co innego. Kiedy zapytacie o pozwolenie, to prawie na pewno je uzyskacie.
Jeśli podobał Ci się ten post, skrobnij komentarz, a najlepiej zasubkskrybuj nasz blog. Zostaw swój adres email, a my powiadomimy Cię o kolejnych wpisach o tym: co, kiedy i dlaczego warto zobaczyć w Japonii.
Nie podejrzewałam, że nocleg w świątyni można zarezerwować przez booking. Tanio nie jest, ale wygląda na to, że warto 🙂
Zapomniałem wspomnieć, że można na głupa wejść i zapytać, czy mają miejsca. My tak zrobiliśmy za pierwszym razem. Jeśli lubisz dziwne jedzenie, to tym bardziej polecam. Mnie tam najbardziej przyciągają plenery.