Atrakcje Nara nie są tak liczne jak innych miast, ale za to są niezwykle rozbudowane. Dziś czytacie już trzeci i ostatni post o świątyni Todaiji. Po Pawilonie Wielkiego Buddy i zamkniętym skarbcu świątynnym przyszedł czas na dwa ostanie pawilony atrakcyjne dla turystów Nigatsudo i Sangatsudo.
Sangatsudo
Zacznijmy nietypowo, bo od pawilonu trzeciego miesiąca. Jest to najstarszy budynek w Nara. Zbudowany w latach czterdziestych VIIIw. na terenie świątyni Kinsho-ji, która stała w tym miejscu przed powstaniem Todaiji. Jest to więc pawilon starszy niż świątynia, której jest częścią.
Hokkedo
Pawilon 3 miesiąca tak naprawdę nazywa się Hokkedo. Można to rozumieć jako Pawilon Sutry Lotosu, bo właśnie ona jest tu recytowana podczas rytuałów w trzecim miesiącu kalendarza lunarnego. Właśnie stąd nazwa uproszczona. Choć pawilon kiedyś nazwał się jeszcze inaczej. W czasach tak dawnych, że nikt już tego nie pamięta studiowano w nim Sutrę Kegon i wtedy nosił nazwę Kensakudo.
W XIIw. pawilon został zupełnie przebudowany, zachowując jedynie nazwę.
Fukukensaku Kannon i jej towarzysze
W centralnej części pawilonu stoi czterometrowa lakowana figura Fukukensaku Kannon, pełnej miłosierdzia. Towarzyszą jej dwa gliniane posągi bodhisattwów światła księżyca Gakkobosatsu i światła słońca Nikkobosatsu.
Są tam też wszędobylscy Czterej Królowie Nieba, znani choćby z Pawilonu Wielkiego Buddy, gdzie zostało ich dwóch i głowy dwóch pozostałych, albo ze świątyni Shitennoji w Osace, która jest im poświęcona.
Wszystkie powyższe rzeźby pochodzą z okresu Nara, czyli mają ponad 1200 lat. Nieco młodsze bo mające ledwie lat 800 są rzeźby w drewnie przedstawiające Jizo – opiekuna pielgrzymów i nienarodzonych dzieci, oraz Fudo Myoo – strażnika ludzkich postanowień. Ale jest jeszcze jeden posąg, którego nie widać. Jest wystawiany tylko raz w roku (16 grudnia) a przedstawia on boga piorunów.
Wejście do Sangatsudo znajduje się jakby w kierunku przeciwnym do kierunku zwiedzania, więc łatwo je przegapić. Wejście kosztuje 600¥ i powiem szczerze, że jeśli nie odróżniacie Jizo od Fudo, to możecie bez żalu to miejsce ominąć. Ale jeśli jakimś cudem jesteście w stanie docenić piękno i mistykę tych rzeźb, to zatrzymajcie się tu na chwilę.
Nigatsudo
Jako turyści najpierw trafimy do Nigatsudo, które za darmo poczęstuje Was stromymi schodami, pięknym widokiem na miasto i herbatą. Ale po kolei.
Spacer z Shosoin kończymy przy stromych schodach. Jeśli jest gorąco, to sam ich widok potrafi osłabić. Ale nie po to jedzie się na koniec świata, żeby jakieś schody miały nas zatrzymać. Idziemy.
Na górze zobaczymy studnię, ale ta woda służy do rytuałów oczyszczania, a nie do picia. Do picia są napoje z automatów postawionych kilka metrów dalej.
A dla wtajemniczonych jest herbata. Dużo herbaty, zupełnie za darmo. Trzeba tylko umyć po sobie kubek, kiedy już odpoczniemy. W międzyczasie możemy oglądać zdjęcia, film i przyrządy służące do odprawianego tu w marcu rytuału ognia i wody.
Wokół głównego budynku Nigatsudo powieszone są bardzo charakterystyczne żelazne lampiony wyklejone białym papierem. Choć właściwie plastikiem, ale kiedyś to był papier. Pawilon drugiego miesiąca zbudowano kilka lat później niż pawilon trzeciego miesiąca, więc choć jest „tylko” młodszym bratem, to i tak jest potwornie stary. Oczywiście w XVII wieku został przebudowany za pieniądze shoguna Tokugawa Ietsumy.
Festiwal Omizutori
Jeśli czytacie uważnie, to możecie czuć się zaskoczeni, że w pawilonie drugiego miesiąca odbywa się rytuał datowany na marzec. A wszystko dlatego, że nasz kalendarz został wprowadzony w Japonii dopiero w 1873 roku, a wcześniej korzystano z kalendarza lunarnego, a w nim drugi miesiąc jest tam, gdzie nasz marzec. Stąd małe rozbieżności.
Rytuał Omizutori wypełnia prawie cały miesiąc, ale kulminację osiąga 12 marca. Tego dnia rozbrzmiewają shintoistyczne konchy, kapłani prowadzą procesję, a wierni noszą po schodach i wzdłuż barier tarasu zapalone pochodnie. Przy czym nie są to zwykłe pochodnie jak z serialu o wiedźminie, a pochodniszcza wielkie i ciężkie tak, że jeden człowiek nie zawsze wystarcza by takie monstrum podnieść.
Co?
Że niby Todaiji to świątynia buddyjska, a ja tu o kapłanach shinto?
Dajcie spokój, to Japonia, tu się nikt nie przejmuje takimi pierdołami. To już dawno przestały być dwie różne religie. Jak to określił pewien mędrzec: w Japonii Buddyzm i Shinto są dwoma aspektami jednego systemu wierzeń.
Dlatego kapłani czerpią wodę ze świętej studni Wakasa. Część wody ofiarowana zostaje wiernym, aby chronić ich przed chorobami, co jest dość na czasie. A resztę ofiarowuje się bogini Kannon.
Hibutsu Kannon
O ile w pawilonie na dole posąg Kannon jest z laki i mogą go oglądać wszyscy, to na oglądanie Kannon w pawilonie drugiego miesiąca nie ma co liczyć. Jest to jeden z tak zwanych ukrytych skarbów, których nie wystawia się na widok śmiertelników. Legenda mówi, że figura Kannon w tym pawilonie ma ciepłe ciało z krwi i kości. Nie widać jej, ale można się do niej modlić. A ponieważ zazwyczaj stoją tam kolejki wiernych, to pamiętajcie, że oglądanie pięknej panoramy Nara sprawi Wam radość tylko wtedy kiedy nie będziecie przeszkadzać osobom pogrążonym w modlitwie.
Jeśli podobał Ci się ten post, skrobnij komentarz, a najlepiej zasubkskrybuj nasz blog. Zostaw swój adres email, a my powiadomimy Cię o kolejnych wpisach o tym: co, kiedy i dlaczego warto zobaczyć w Japonii.