Największy grobowiec świata w Japonii? Pewnie wielu będzie dziś zaskoczonych, ale tak właśnie jest. Może ktoś kiedyś znajdzie większy grób, np. w amazońskiej dżungli, albo w zatopionym mieście, ale do tego czasu cesarz Nintoku będzie rekordzistą.
Kofun
Te dziurki od klucza na grafice to kofuny. Starożytne, japońskie kopce grobowe, często otoczone fosą. Są już dość stare, bo powstawały od III do VII wieku. W sumie, to by było na tyle.
Ale nie ma tak lekko. Przecież w Japonii zmarłych się kremuje i chowa na górskich cmentarzach pod pionowym nagrobkiem. To skąd te kurhany?
Zwyczaj grzebania zmarłych w ziemi jest sporo starszy niż buddyzm w Japonii. A to właśnie buddyzm odpowiada za znane dziś zwyczaje pogrzebowe. Nowa religia w Japonii pojawiła się dopiero w VI wieku. (Czyli całe 300 lat później niż Kofuny i 400 lat przed pojawieniem się chrześcijaństwa w Polsce).
Większość kofunów jest całkowicie porośnięta lasem. Są ich dziesiątki tysięcy. Większość znajduje się w pasie pomiędzy Osaką i Fukuoką. Czasami łatwo je przeoczyć, bo nie wszystkie są tak okazałe, ani otoczone drogowskazami dla turystów.
Choćby ten w Nara, który codziennie mijają setki turystów. Idąc do Nara Park, w stronę Kofukuji przechodzi się obok grobowca dziewiątego cesarza – Kaika. Podejście do niego znajduje się między hotelem i restauracją, odgrodzone jest łańcuszkiem jak parking, a w tle tego miejskiego krajobrazu majaczy zieleń lasu na grobie cesarza.
W okolicach miasta Sakai, grobowców jest tak wiele, że nikt już nie zwraca na nie uwagi. Stoją między domami, na tyłach ogródków, czy przy lokalnym sklepie.
Jeden z takich niedużych kofunów znajduje się za szkołą miecza, gdzie czasami trenujemy. Drugi jest dwie posesje obok, trzeci mijamy po drodze na stację. Tak porostu.
Duży Kofun – Goshizuka, znajduje się blisko szlaku turystycznego w Kobe, w sąsiedztwie największego mostu wiszącego na świecie Akashi Kaikyo. Widać go z okna lokalnego pociągu. Jego cechą charakterystyczną jest to, że można na niego wejść, a dodatkowo jest zachowany jako budowla kamienna, nie porośnięta lasem.
Czasy przedbuddyjskie
Czasy przedbuddyjskie w Japonii to trochę mało zbadany rejon. Połowa z tego co wiemy, to mity i legendy. Tylko nikt nie wie do końca, która połowa. Możemy przyjąć, że opowieści o pierwszych kilkunastu cesarzach, czyli pierwsze tysiąc lat istnienia Japonii to w dużej mierze nadinterpretacja, lub dość odległe mijanie się z matematyką.
Kofuny zaczęto budować ok. III wieku, czyli mniej więcej w czasach rządów cesarzowej Jingu, o której wspominałem przy okazji świątyni Sumiyoshi. Jednym z pierwszych takich grobowców jest ten największy – Daisenkofun.
Największy grobowiec świata
Największy grobowiec świata, znajduje się w Sakai, przy stacji Mozu, choć tak naprawdę pomiędzy stacjami Mozu i Mikunigaoka. Wypełnia całą przestrzeń pomiędzy stacjami. Ale jeśli zechcecie to miejsce odwiedzić, to zdecydowanie należy wyjść na stacji Mozu linii JR. Jeśli wybierzecie się tu z Osaki, to musicie wsiąść w pociąg na stacji Tennoji. Można tu dojechać na JR Pass. Jednak to maleńka stacyjka, więc nie ma pracownika sprawdzającego JR Passy i przepuszczającego przez bramki. Trzeba swój JR Pass podłożyć pod kamerę w maszynie i nacisnąć guzik, aby połączyć się zdalnie z pracownikiem w „centrali”. On odblokuje przejście.
Po przejściu kilkuset metrów, minięciu kilku tablic informacyjnych, sklepu z pamiątkami i paru mniejszych kurhanów staniemy przed tym głównym.
Grobowiec w kształcie dziurki od klucza otoczony jest trzema fosami. Wyspa pośrodku ma ok. pół kilometra długości i ćwierć szerokości. Ale razem z fosami to jest ok. 800 metrów wzdłuż i 650 metrów w szerz. Jeśli nic Wam to nie mówi, to wyobraźcie sobie 6 Stadionów Narodowych obok siebie… Całkiem spory obszar.
Otoczony trzema fosami kurhan cesarza Nintoku, jest schodkowym nasypem ziemnym, utwardzonym kamieniami. A przynajmniej kiedyś był. Natura jednak dość skutecznie go sobie zawłaszczyła i wieki temu całkowicie porósł lasem. Jeśli dobrze się przyjrzeć, to w najbliższej okolicy tego największego naliczycie 16 mniejszych, a najmniejsze są wielkości kilku metrów.
Cesarz Nintoku
Historię i sławę cesarza Nintoku łatwo ocenić przez pryzmat wielkości jego grobu. Można pomyśleć, że był megalomanem, który nie miał co robić z kasą. Ale japońskie święte księgi opisują go dokładnie odwrotnie. Jako osobę pełną szacunku, skromną i rozsądną i to właśnie za te przymioty naród obdarował go tym wielkim grobowcem. A było to tak…
Mukashi, mukashi… czyli dawno, dawno temu…
Cesarz Ojin przed śmiercią mianował jednego z synów swoim następcą. Był nim książę Iratsuko. Natomiast drugi z synów, książę Osasagi miał być jego doradcą w sprawach najważniejszych. Spośród wielu cesarskich synów jeszcze jeden imieniem Oyamamori dostąpił zaszczytu państwowej posady, ale już nie tak ważnej.
Książę następca zaraz po zgonie ojca zrzekł się był tytułu na rzecz brata. A brat nie chciał o tym słyszeć, z szacunku do starszego brata. Tak się zaczyna japońskie bezkrólewie.
Gdzie dwóch się bije, tam trzeci knuje spisek. Najmłodszy z nominowanych braci chciał zabić najstarszego, ale ktoś się wysypał i spisek został udaremniony. Zaplanowano zasadzkę na spiskowców, w skutek której Oyamamori zginął marnie w wodach rzeki Uji, wrzucony tam przez swoją niedoszłą ofiarę.
Bezkrólewie, zmartwychwstanie i zwolnienie z podatków…
Po trzech kolejnych latach bez cesarza, książę Iratsuko zauważył, że krajowi to nie służy i popada w nędzę. Aby przekonać młodszego brata do objęcia władzy postanowił popełnić samobójstwo. No, geniusz po prostu.
Osasagi na wieść o tym opuścił swój pałac w Naniwa (dziś Osaka, gdyby ktoś zapomniał) i udał się opłakiwać brata. Jednak nie powstrzymał się od robienia mu nad grobem wymówek. Minęły już trzy dni od śmierci, więc czas najwyższy na…
…wskrzeszenie. A jakże inaczej? Iratsuko otworzył oczy, wyjaśnił dlaczego podjął tak radykalne kroki, po czym oddał bratu najpiękniejszą ze swoich konkubin, poprawił sobie legowisko w sarkofagu i znowu umarł, tym razem już na zawsze.
Osasagi zasiadł na chryzantemowym tronie, a ponieważ kraj popadał w ruinę, ogłosił trzyletnią przerwę od podatków. W tym czasie chłopi i rzemieślnicy mięli ciężko pracować, napełnić brzuchy i rozwijać gospodarkę. Władca zrezygnował z wystawnego życia, pięknych strojów i wykwintnych potraw. A kiedy po trzech latach plony nareszcie były obfite, cesarz się ucieszył. Ale widząc, że jeszcze jest sporo do zrobienia przedłużył czas wolny od podatków o kolejne trzy lata. Lud z niedowierzaniem patrzył jak cesarski pałac zaczyna wymagać remontu, ale cesarz nie chciał się zgodzić na odrywanie robotników od naprawy państwa. Ostatecznie, gdy skończył się drugi okres wolności podatkowej, lud prosił cesarza, by ten znów nałożył na nich podatki i pozwolił odremontować swoją siedzibę.
Czas dobrobytu
Okres panowania cesarza Osasagi obfituje w inwestycje melioracyjne, infrastrukturalne i gospodarcze. W każdej prowincji kazał zbudować magazyny ryżu i wypełnić je na wypadek nieurodzaju, klęsk, czy innej zarazy. Kraj stał się bogaty, a naród szczęśliwy.
Cesarz zasłynął też z tego, że miał serce skore do zakochiwania się. W czasach poligamii nie była to wada, ale on miał dość zazdrosną pierwszą żonę. Jej zazdrość stała się legendarna i doprowadziła do zerwania z cesarzem wszelkich kontaktów, choć bez zrywania więzów małżeńskich. Powodem oczywiście była inna kobieta. Nieczuła na przeprosiny cesarzowa zmarła pięć lat później, co lud przyjął z ulgą, bo cesarz wrszcie przestał bać się żony i zajął się cesarską robotą.
Dobry i mądry cesarz znany jest pod swoim pośmiertnym imieniem Nintoku. Był on też ostatnim z cesarzy, który żył ponad 100 lat.
Daisen Kofun
Zbudowany dla Nintoku grobowiec został wpisany na listę światowego dziedzictwa UNESCO. Wstępu do niego nie ma nikt, ponieważ znajduje się pod juryzdykcją Urzędu do spraw Dworu Cesarskiego, co oznacza mniej więcej tyle, że nie i koniec. Nawet archeologom nie wolno tam wchodzić. Mięli swoje 5 minut w latach pięćdziesiątych XXw. kiedy z powodu wielkich deszczy osunęła się ziemia u szczytu kurhanu odsłaniając kamienny sarkofag. Czego wtedy nie zbadano, nie prędko ujrzy światło dzienne.
Tak naprawdę największego grobowca na świecie nie da się zwiedzać. Można stanąć przed jego południowym krańcem, gdzie znajduje się budka strażnika i brama Tori. Tori oddziela święty obszar grobowca boskiego władcy, od świata widzialnych ludzi. Strażnik jest urzędnikiem wspomnianego wcześniej Urzędu ds Dworu Cesarskiego i jako taki ma bardzo ważną i cenioną funkcję.
W okolicy kręcą się też lokalni przewodnicy, którzy zwykle nie mówią w zachodnich językach. Ale jeśli Was to nie przestraszy, to i tak opowiedzą o Daisen Kofun, o dwóch pobliskich trochę mniejszych grobowcach, a nawet powiedzą, że grobowce najlepiej widać z tarasu widokowego ratusza w Sakai. Oczywiście o ile nie wzbijecie się w powietrze, bo tak naprawdę, aby w pełni oswoić się z ich wielkością i majestatem należałoby nauczyć się latać, lub wynająć samolot. Niestety taka 40 minutowa wycieczka kosztuje ponad 1000zł od osoby, więc nie prędko się wybierzemy.
Gliniane głowy
Oprócz przewodników, strażnika i garstki turystów można tu też spotkać gliniane głowy. Raz w postaci postawionych przed grobowcem posążków, raz w postaci „maskotki”, innym razem człowieka w białej koszuli i z wielką maską na twarzy. W muzeum po drugiej stronie ulicy można zobaczyć ich więcej i dowiedzieć się, że wokół kofunów było ich sporo. A wszystko za sprawą cesarza Suinina, żyjącego w czasach Chrystusowych, czyli jeszcze zanim kofuny wymyślono. On to zakazał „starożytnego rytuału ofiar śmierci”.
Haniwa
Historycy spierają się, czy w ogóle ten zwyczaj kiedykolwiek istniał. Nie ma na to archeologicznych dowodów, a księgi, które taki zwyczaj opisują, powstały 800 lat później. Tak, czy inaczej, zamiast znanej zza mórz tradycji zakopywania żywcem służby zmarłego dostojnika, szykowano dla niego gliniane figurki haniwa. Są to puste w środku, cylindryczne rzeźby różnej wielkości, choć zwykle dość duże, nawet naturalnych rozmiarów człowieka, czy zwierzęcia, które przedstawiają. Umiejscawiano je wokół grobowca, ale nie zakopywano w całości. Miały być przynajmniej częściowo odsłonięte.
Wszystko co dobre ma swój koniec. Czas budowania wielkich grobowców okazał się czasem wielkich wyrzeczeń i dużych wydatków. Dobrobyt zbudowany za czasów cesarza Nintoku, dawno już przeminął. Każdy dostojnik, urzędnik, czy arystokrata był chowany w kurhanie, a ich budowa była bardzo droga i obciążała cały naród.
Cesarz Kotoku, panujący w VII wieku postanowił nieco to ogarnąć. Wprowadził prawo, które regulowało dokładnie wielkość i bogactwo nowych kofunów, w zależności od rangi chowanego w nim dostojnika. Czas ten był okresem, kiedy buddyzm w Japonii zaczynał być popularny, a wraz z jego ekspansją zmieniły się zwyczaje pogrzebowe.
Jeśli podobał Ci się ten post, skrobnij komentarz, a najlepiej zasubkskrybuj nasz blog. Zostaw swój adres email, a my powiadomimy Cię o kolejnych wpisach o tym: co, kiedy i dlaczego warto zobaczyć w Japonii.